Staro nordyckie nazwy, pseudonimy, określenia, czynności. Nie jest to słownik dla purystów językowych (na przykład brak często znaków diakrytycznych), ale przedstawiam wyrazy w takiej formie, w jakiej można je spotkać w literaturze. Na mapie z kolei, zaznaczono miejsca w średniowieczu, w których można było usłyszeć tę mowę. Mapa ekspansji wikingów: kolor bordowy - VIII wiek
Ostatnie dziesięciolecie to wzrost zainteresowania tematyką wikingów w Polsce. Odżyły stare koncepcje na ich temat, wskazujące na istotny wpływ na kształtowanie polskiej państwowości. Pojawiło się również nowe ujęcie tematu i nowe refleksje sugerujące zupełnie inny rodzaj wpływu ludności ze Skandynawii na Słowian Zachodnich. „Wikingowie są na fali. Widoczne jest to szczególnie w czasie cieszącego się coraz większą popularnością Festiwalu Wikingów i Słowian na Wolinie, gdzie co roku przyjeżdżają tysiące osób. To sygnał wskazujący na zapotrzebowanie na wikingów” – opowiada PAP dr Leszek Gardeła, archeolog, pracownik Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz Research Fellow w Centrum Średniowiecza i Kultury w Reykholt na Islandii – specjalista zajmujący się epoką wikingów. W kulturze popularnej pokutuje mit wikinga jako bezlitosnego łupieżcy napadającego na przybrzeżne osady. Tymczasem zdaniem dr. Gardeły obraz ten nie jest wcale taki oczywisty. „Przede wszystkim trudno jest jednoznacznie zdefiniować postać typowego wikinga. W świecie anglosaskim – potocznie określa się w ten sposób każdą osobę z obszaru Skandynawii z czasów VIII-XI wieku. Nieco inna definicja panuje na kontynencie. Sprzeczne ze sobą są również analizy lingwistyczne określenia +viking+" – opowiada dr Gardeła. Być może słowo to pochodzi od staronordyckiego słowa vik, oznaczającego zatokę. W takim rozumieniu wiking byłby człowiekiem z zatoki. W drugim znaczeniu, również wypływającym z analiz lingwistycznych, należałoby łączyć określenie "viking" z czynnością, a nie miejscem. Wyruszanie na "viking" to wyruszanie po łup, czyli po prostu piractwo. W takim rozumieniu "viking" to okresowa profesja, pozwalająca na wzbogacenie się. Jak opowiada dr Gardeła, ostatnio zaproponowano jeszcze jedną interpretację, według której źródłosłowem tego określenia też jest czynność, ale polegająca na „zmianie miejsca w czasie wiosłowania”. W tym kontekście wiking to osoba wiosłująca, a nie krwawy rzezimieszek. „Stereotyp krwawego wikinga pojawił się w kulturze masowej zapewne pod wpływem kultury zachodniej. Przecież doskonale znane są z anglosaskiej historiografii opisy ataków Skandynawów na Anglię czy Szkocję. Dodatkowo potwierdzają je wyniki ostatnich wykopalisk – w postaci zmasakrowanych szczątków najeźdźców bądź śladów ich obwarowanych obozowisk z okresu wczesnego średniowiecza” – dodaje archeolog. Polscy naukowcy zaczęli się interesować tematyką wikińską już w okresie zaborów w XIX wieku. Najgłośniejszym echem odbiła się praca Karol Szajnochy, historyka Uniwersytetu Lwowskiego, w której przekonywał, że do powstania państwa polskiego przyczynili się walnie Lechici, rozumiani jako plemię pochodzące ze Skandynawii. „Była to karkołomna teoria oparta o, patrząc z naszej perspektywy, naciągane przesłanki natury lingwistycznej. Autor nie był w stanie wesprzeć swoich dywagacji ani dowodami archeologicznymi, ani źródłami pisanymi” – przekonuje dr Gardeła. Do argumentów przytaczanych przez Szajnochę powrócił ostatnio Zdzisław Skrok w książce „Czy wikingowie stworzyli Polskę?”. Jednak zdaniem dr. Gardeły trudno o jednoznaczne dowody silnej obecności Skandynawów na terenie obecnej Polski. Nie skłaniają go do tego źródła pisane lub archeologiczne, w których czytelny byłby jakiś konflikt czy zdecydowany wpływ z Północy. „Do niedawna Polscy archeolodzy uparcie twierdzili, że mieszkańcy Skandynawii często grzebali swoich zmarłych w grobach komorowych, czyli w zagłębionych w ziemię jamach ze ścianami wykonanymi z drewna – swoistych +podziemnych domach+. Stąd podobne konstrukcje odkryte na terenie naszego kraju traktowano jednoznacznie jako pochówki wikińskie. Dokładna kwerenda materiałów funeralnych z terenów Skandynawii i innych obszarów leżących w obrębie wikińskiej diaspory wskazuje, że nie był to aż tak powszechny i typowy pochówek w tym rejonie” – mówi naukowiec. Już dr Andrzej Janowski ze szczecińskiego oddziału Instytutu Archeologii i Etnologii PAN zwrócił uwagę na to, że nie tylko forma grobu jest istotna, ale również jego wyposażenie – a to jego zdaniem w polskich pochówkach komorowych wcale nie wskazywało na pochodzenie z dalekiej Północy. Przykładowo w grobach dotąd uważanych za skandynawskie w zasadzie brak broni, szczątków zwierzęcych czy biżuterii o takim pochodzeniu. Wzornictwo tej ostatniej wskazuje raczej na wpływy słowiańskie. „Groby komorowe znalezione w Polsce są dość późne i zasadniczo pochodzą XI wieku. Znajdującym się w części z nich trumnom należy raczej przypisać konotacje związane z ekspansją chrześcijaństwa, a nie wikingów” – uważa dr Gardeła. W jaki sposób zatem Skandynawowie chowali swoich zmarłych na ziemiach obecnej Polski? Czy jesteśmy ich w stanie wytropić, jeśli do nas dotarli? Zdaniem dr. Gardeły jest to zadanie bardzo trudne, bo wczesnośredniowieczne społeczności skandynawskie chowały swoich zmarłych w różny sposób, czasem mało dystynktywny – np. do niczego nie wyróżniającego się grobu szkieletowego wkładano jedynie żelazny nożyk. Podobnych grobów we wczesnośredniowiecznej Polsce było mnóstwo i nikt dotąd nie uznał ich za wikińskie. „Tylko kilka pochówków na terenie obecnego Pomorza, moim zdaniem, należy uznać z całą pewnością za należące do przedstawicieli dalekiej Północy, należą do nich odkrycia ze Świelubia oraz Elbląga” – dodaje. Błędem polskiej nauki – zdaniem dr. Gardeły – jest poszukiwanie śladów wikingów w Polsce tylko w grobach elitarnych. Kto wie, ile niepozornych grobów przybyszów uszło uwadze prowadzących wykopaliska. W kontekście wpływów skandynawskich rozpatrywana jest ostatnio także osada w Wolinie. Zdaniem archeologa było to miejsce, które najprościej opisać jako strefę wolnocłową na obecnych portach lotniczych. Mieszały się tam wpływy różnych, pochodzących z odległych rejonów kupców. „W Wolinie wiele znalezionych zabytków nawiązuje do stylu wikińskiego. Moim zdaniem faktycznie można uznać, że istniała tam jakaś grupa przyjezdnych rzemieślników i kupców z Północy” – uważa badacz. W X–XI wieku społeczności z różnych regionów ówczesnego świata posiadały szereg sposobów na manifestowanie swojej tożsamości i odmienności. Mógł to być specyficzny ubiór, ale także język, zwyczaje czy wierzenia. Osady handlowe, takie jak Wolin, stanowiły tygiel kulturowy, ale tam dominującą grupą byli jednak Słowianie. Skandynawowie z pewnością pojawiali się na polskich ziemiach, ale ich największa aktywność skupiała się na obszarach Pomorza. Byli to przede wszystkim kupcy, handlarze. „Ostrożna ocena wszystkich przesłanek wskazuje, że Skandynawowie nie mieli większego wpływu na ukształtowanie się polskiej państwowości. W materiale archeologicznym brak śladów konfliktu z obcą siłą – z najeźdźcą. Trudno również wytropić pochówki przybyszów – wiele z tych kiedyś uznanych za takowe, zostało źle zinterpretowanych – badający je archeolodzy tylko pobieżnie przyglądali się materiałom skandynawskim i w wielu przypadkach dokonywali błędnych porównań ” – kończy dr Gardeła. Nauka w Polsce - PAP szz/ mrt/ Specyfika tego obszaru sprzyja utonięciom i innym nieszczęśliwym wypadkom, co sprawia, że dookoła tych terenów narosło wyjątkowo dużo wyobrażeń demonologicznych, zwłaszcza wśród dawnych Słowian. Należy się więc przyjrzeć innym demonom wodnym: utopcom i wodnikom.W kulturze ludowej wyobrażenia o tych istotach zlały się w Festiwal Słowian i Wikingów w Wolinie to wyprawa w czasie do mroków wieków średnich, podczas której poznacie Państwo kulturę wczesnośredniowiecznych ludów nadbałtyckich. Coroczny zlot miłośników „archeologii żywej” gromadzi na małej wysepce położonej na Dziwnie ponad tysiąc wojowników, rzemieślników, grajków oraz odtwórców dawnych obrzędów z wielu krajów Europy. Jest on również magnesem przyciągającym kilkadziesiąt tysięcy turystów. Idea festiwalu nawiązuje do tekstów legendarnej tzw. „Jomswikinga sagi”, napisanej w XIII wieku na dalekiej Islandii historii bractwa wojowników zwanych Jomswikingami, którzy w X wieku mieli zamieszkiwać w warownym obozie Jómsborgu. Założycielem grodu miał być duński król Harald zwany Sinozębym. Chociaż islandzka saga to tylko barwny literacki epos to nie wykluczone, że nawiązywała ona do dziejów grupy Skandynawów, którzy wówczas zamieszkiwali wśród Słowian w Wolinie. Wydają się to potwierdzać liczne znaleziska skandynawskie odkryte przez archeologów podczas wykopalisk w Wolinie. Podczas trzech dni trwania festiwalu Wikingowie, Słowianie, Bałtowie, Madziarzy, Rusini oraz potomkowie innych ludów rozbijają w Wolinie repliki dawnych namiotów, drzewnymi metodami przygotowują strawę, lepią garnki, tkają materił na ubrania, kują żelazo, ze srebra i brązu odlewają kopie wczesnośredniowiecznej biżuterii, szyją buty, a z drucianych kółek splatają kolczugi. W tym samym czasie po dziwnie żeglują repliki wikińskichi i słowiańskich okrętów z dziobami zwieńczonymi smoczymi łbami. Największą atrakcją są jednak bitwy, podczas których ścieraja się z sobą setki wojowników. - W europejskim świecie współczesnych wikingów i Słowian – mówi Scot King, wojownik z Chicago, stały bywalec festiwalu – woliński festiwal cieszy sie niemal mistyczną reputacją. Czy równie dobrą marką cieszy się obecnie? Wystarczy przyjechać i przekonać się osobiście. Przez 3 dni festiwalu Wolin zapełnia się ludźmi, którzy przypatrując się pokazom rzemieślników i zmaganiom wojów przenoszą się w świat, który przeminął. Tłumaczenia w kontekście hasła "bali się z" z polskiego na angielski od Reverso Context: Bali się z powodu walk i ciągłego zastraszania. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Na początek dam na szybko kilka ciekawostek, jak one zainteresują czytelnika to i resztę postu przeczyta… Słowianie, z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę, byli ludem ekspansywnym. Ślady ich osadnictwa znajdowano w różnych krajach. Zasiedlili Grecję (Peloponez), Kretę, Azję Mniejszą, Syrię, Półwysep Iberyjski, Maroko. Liczni Słowianie występowali w Egipcie. Poza tym osady słowiańskie znaleziono w Skandynawii, na wyspach Bornholm i Gotlandii, które były też systematycznie przez nich napadane i łupione, oraz w północnych Włoszech. Ślady osadnictwa w Islandii datuje się mniej więcej na ten sam okres co osadnictwo Germanów skandynawskich. Przypuszcza się że mogli brać udział wspólnie z Norwegami Leifa Ericsona w wyprawach do Grenlandii i do Nowego Świata – czyli Ameryki nazwanej wtedy przez nich Vinlandią. Słowianie, co było rzadkością w średniowieczu, dbali o higienę. Każda wieś posiadała przynajmniej jedną łaźnię. Skandynawowie przejęli od Słowian topór. Nawet nazwa pozostała ta sama taparoex. Berlin, Drezno, Lipsk, Greifswald, Brema, Wolgast, i wiele innych miast niemieckich zostało założonych przez Słowian. Niektóre monety Bolesława Chrobrego miały napisy w cyrylicy. Na monetach Mieszka I, obok będącego w centrum krzyża, znajdują się swastyki, czyli symbole solarne. Słowianie budowali wspaniałe łodzie przystosowane do podróży morskiej. Różniły się one od skandynawskich tym między innymi, że były mniej smukłe, czyli mniej szybkie i mniej zwrotne, ale za to mniej wywrotne i przystosowane do transportu koni (ogółem do łodzi wchodziło 40 ludzi i kilka koni). Na tych łodziach Słowianie łupili Wikingów i Brytów (Piktów, Szkotów, Anglów). Jedną z metod walki na morzu z Wikingami było taranowanie ich długich łodzi – drakkarów, które jako mniejsze i słabszej konstrukcji nie wytrzymywały uderzenia. Systematyczne wyprawy wojenne Ranów na Duńczyków doprowadziły do utraty, uwaga….1/3 części mieszkańców Danii. Nazwy czterech rodzajów statków przejęli Wikingowie. Ich łodzie były budowane przy użyciu gwoździ, które w kontakcie z wodą morską szybko ulegały korozji. Słowianie natomiast używali drewnianych klinów i kołków co bardzo przedłużało ich trwałość. Dzięki Słowianom Germanie południowi (np. Niemcy) zaznajomili się z ogórkami (gurken), a także z czereśnią turecką i brzoskwinią, hodowaną w Polsce już w IX w. Słowianie byli mistrzami w budowie drewnianych mostów. Najdłuższy z nich na jeziorze Teterow (obszar dawnego RFN) liczy 3 metry szerokości i 750 m długości. Germanie przejęli od Słowian słowo gród. Jak nasi Słowianie budowali w VIII czy IX wieku piękne domki z drewna to Germanie spali w gliniankach, Wieleci zbudowali Berlin o ile pamiętam. Jak dowiadujemy się z najnowszych odkryć archeologicznych przeprowadzanych przez polski zespół archeologów na Dalekiej Północy, słowiańscy żeglarze, niewykluczone, że nawet z terenów położonych nad Wisłą, uczestniczyli w wyprawach Wikingów na północny Atlantyk a co więcej brali udział w zasiedlaniu dalekiej Islandii. Potwierdzają to, odkryte w ostatnich latach w Skandynawii ślady typowo słowiańskich chat z IX – X wieku, zupełnie odmiennych od ówczesnej zabudowy miejscowej. Takie chaty znajdują się w Danii, Szwecji, Norwegii oraz właśnie na Islandii. Polscy archeologowie zajmują się badaniami na Islandii od 1999 r., poszukując najstarszych śladów osadnictwa na wyspie. Profesor Urbańczyk prowadził także wiele badań na Lofotach, gdzie odkrył zaginione miasto Wikingów – Vagan, oraz za kręgiem polarnym, na przylądku Norkap. Jak podkreślał, od samego początku badań na wyspie lodu, pojawił się wątek słowiański, bowiem znanym jest faktem, że Słowianie wraz z Wikingami docierali do północnej Norwegii, i na Islandię, i tam też się osiedlali. Nie byli to ani jeńcy ani niewolnicy, bowiem w tradycji Wikingów budowa domów była atrybutem ludzi wolnych. Wikingowie nie tworzyli jeszcze jednorodnego narodu, byli raczej kastą czy grupą zawodowych kupców, żeglarzy i piratów. Nie wiemy też dokładnie jacy Słowianie zatem przystępowali do tej nordyckiej społeczności, choć mówi się o Połabianach. Wikingowie cenili ludzi potrafiących walczyć i budować okręty, ludzi znających się na żeglowaniu Północnym nie byli przez Wikingów odtrącani. A tak miedzy nami to bali się Słowian i nad Bałtykiem południowym nie łupili, co najwyżej siadano w Wolinie i ustalano wspónie kolejną wyprawe „na viking”. A tak między nami to bali się Słowian i nad Bałtykiem południowym nie łupili, co najwyżej siadano w Wolinie i ustalano wspólnie kolejną wyprawę „na viking” SŁOWIAŃSKA ARMIA I SPOSÓB WALKI Już w poprzedzających Mieszka I wiekach rozpoczęło się kształtowanie instytucji drużyny, a wybitny badacz słowiańszczyzny Henryk Łowmiański zauważył, iż „zjawisko drużyny w jego pierwotnej postaci jest znane społeczeństwom przedpaństwowym”. Większość badaczy przyznaje ponadto, iż drużyna była głównym czynnikiem podpierającym władzę książęcą. Trudno więc obronić pogląd, iż utrzymywana w takich warunkach drużyna nie była wprawna w walce i wymagała zewnętrznego czynnika szkoleniowo-organizacyjnego w swoim składzie. Reasumując, wczesne drużyny grodowe znane były plemionom prapolskim od dawna, a przynajmniej od początku X wieku. W wyniku powiększania władzy książęcej mamy do czynienia z drużyną ściśle już państwową, która szczyt swej potęgi datuje od połowy owego wieku. Trzeba też dodać, że o informacje o wojskach Mieszka I i Bolesława I Chrobrego podaje szereg źródeł, ale żadne z nich nie wspomina o obcym jej pochodzeniu, czy importowaniu sposobów walki. Wręcz przeciwnie zawsze podkreślana jest siła władców słowiańskich, czy polskich i ich ludu. Te same źródła mówią o zaopatrywaniu drużyny przez księcia w sprzęt wojskowy, odzież, otaczaniem „opieką socjalną” ich rodzin, rozporządzaniem ich ożenkiem, co dowodzi, iż była to formacja stanowiąca w zasadzie zalążek armii państwowej, a nie najemnicy, którym płaci się za usługę. Czy więc rzeczywiście wcześni książęta polańscy i polscy mogli polegać na tak niezależnym i nietrwałym czynniku, jak opłacani najemnicy? Wybitny archeolog, prowadzący przez dziesiątki lat wykopaliska na Wolinie, były dyrektor Muzeum Narodowego w Szczecinie, znawca tematyki wczesnego średniowiecza prof. Władysław Filipowiak, w wywiadzie z 2000 roku zapytany o rzekomych najemników normańskich w drużynie Mieszka I powiedział: „Już była dyskusja na ten temat i nie ma co więcej dyskutować (…) Jeśli nawet uczestniczyli w niej druzynie inni, to znaczną większość musieli stanowić miejscowi woje i ci decydowali o wszystkim”. Zdecydowanie odrzucił też możliwość udziału najemników wskazując, iż mamy tu do czynienia z „pierwszą armią państwową”. Sztuka wojenna Sławian Prawie wszystkie przekazy pisane mówią o dużych umiejętnościach Słowian w zakresie sztuki wojennej”. Słowiańska technika wojskowa była na tyle zaawansowana i skuteczna, że stanowili oni już w VI w. groźną siłę i prowadzili z powodzeniem walki z Bizancjum (oblegając nawet Konstantynopol), Awarami, czy Frankami. A były to nie tylko walki obronne, ale często i zaczepne, prowadzone na terytorium wroga. Jeden z kronikarzy bizantyjskich zanotował odpowiedź Dauritasa i innych wodzów Słowian naddunajskich gnębiących Bizancjum ok. 578/579 r. do posłów awarskich: „Jeszcze się taki nie urodził i nie pojawił pod słońcem, kto by potrafił ujarzmić nasza potęgę. Myśmy przywykli do tego, aby panować nad cudzymi ziemiami, a nie by kto inny nad naszą; i tego jesteśmy pewni, póki istnieje wojna i miecz.” Wielu spośród średniowiecznych kronikarzy dawało świadectwo swego uznania dla skuteczności wojennej Słowian. Orderyk Vitalis opisał wyprawę króla duńskiego Swena na Anglię z 1069 roku, w której wspomagała go Polska, a także plemiona Luciców (Wieletów), o których wyraził się iż „lud ten był doświadczony w walkach na lądzie i na morzu”. Wojowniczość Słowian podkreślało wielu kronikarzy, jak choćby wtedy, gdy wspominali, że: „ogólnie rzecz biorąc Słowianie są skorzy do zaczepki i gwałtowni i gdyby nie ich niezgoda, wywołana mnogością ich gałęzi i podziałów na szczepy, żaden lud nie zdołał by im sprostać w sile”. Prawdopodobnie Słowianom nieobcy był także szał bitewny, który wywoływany bywał u wielu ludów w bardzo różnych czasach, Takiego szału możemy dopatrywać się w opisie słowiańskiego ataku na Konungahelę autorstwa Snoriego Sturlasona, mówiącego, iż po wydaniu przez księcia Racibora rozkazu do szturmu, jeden z jego wojów samym tylko mieczem lub toporem, nie zważając na draśnięcia i rany, odrzuciwszy nawet tarczę przedarł się do samej bramy zabijając w niej wartowników. Obrońcy zarzucali go gradem pocisków, te jednak chybiały lub nie robiły wrażenia na rozjuszonym wojowniku. Na szczególną uwagę zasługuje rodzima taktyka prowadzenia działań zbrojnych, bowiem plemiona mające stworzyć wczesnośredniowieczną Polskę wyspecjalizowane były w dostosowaniu jej do warunków terenowych panujących na ziemiach polskich, pokrytych gęstą puszczą, rozległymi bagnami i szerokimi rozlewiskami rzek. Wykorzystywano więc ukształtowanie terenu i cieki wodne do budowania głębokich linii fortyfikacyjnych. Charakterystyczna dla Słowian (ale nie tylko, bowiem wykorzystywano ją za czasów panowania Mieszka i Chrobrego podczas budowy wałów) jest technika wznoszenia grodów obronnych, polegająca na usypywaniu potężnych wałów o konstrukcji hakowej i skrzyniowej, zakończonych na szczycie ostrokołem. O umiejętnościach wojennych Słowian i wadze (dla celów obronnych) grodów świadczy przekaz tzw. Geografa Bawarskiego z IX wieku, który wymienia prapolskie plemiona, podając ilość grodów, którymi dysponują. Witold Hensel stwierdził wręcz, iż prapolskie fortyfikacje należały do najpotężniejszych tego typu w ówczesnej Europie. Skandynawia np. na tym tle wypada wyjątkowo mizernie, gdyż tam jeszcze do XIII wieku używano czasami prymitywnych ostrokołów, choć oczywiście nie można zapominać o przykładach skandynawskiego budownictwa warownego, jak choćby potężne obozy wojskowe tzw. grody typu „Trelleborg” wiązane z Haraldem Sinozębym. Wałami otoczone było też Hedeby i Birka, a poza tym całą Jutlandię odcięto od Niemiec potężnym wałem tzw. Danewirke. Podobnie zresztą wysoki poziom reprezentowali Słowianie w technice oblężniczej, gdyż już w walkach z Bizancjum, np. podczas zdobywania Salonik, posługiwali się różnymi machinami oblężniczymi. Gall Anonim pisze o używaniu przez Polaków, wyrzutni wielkich głazów działających na zasadzie łuków – samostrzałów. Znano je także na Rusi. Wiele z tego przejęto właśnie z Bizancjum lub czerpiącego z dorobku rzymskiego zachodu Europy. Krystyna Pieradzka zwróciła uwagę, iż opisy ataku i zdobycia przez Słowian Konungaheli wspominają o miotaniu przez skandynawskich obrońców pocisków wyłącznie ręcznie, podczas gdy Saxo Gramatyk pisze, iż Słowianie broniąc Wołogoszczy w 1178 r. skutecznie używali machin miotających. W tym wypadku mamy jednak do czynienia z przykładem twórczego rozwoju słowiańskiej myśli technicznej, bowiem zgodnie z opisem kronikarza obrońcy „przygotowali nieznane dotychczas machiny”, które z niespotykaną celnością raziły okręty duńskiego króla Kanuta i arcybiskupa Absalona. Także Andrzej Nadolski wskazuje na przekaz Thietmara dotyczący walk pod Niemczą w 1017 roku, mówiący o wykorzystywaniu machin oblężniczych przez wojska piastowskie i choć przekaz ten nie przybliża wyglądu machin to badacz nakazuje szukać analogii w innych krajach europejskich czerpiących z dorobku rzymskiego. Słowianie do perfekcji opanowali także walkę podjazdową, którą wykorzystywali wobec silniejszego przeciwnika. Nawet niemiecki kronikarz Thietmar darzy uznaniem skuteczność słowiańskiej taktyki opisując walki Chrobrego z Niemcami na Śląsku, a wiadomo, iż te same sposoby używali. Słowianie już w VI wieku, bowiem opisywał je bizantyjski cesarz Maurycjusz. Słowianie z powodzeniem łączyli działanie różnych rodzajów broni, jak Bolesław Chrobry, który wykorzystywał współdziałanie konnicy i łuczników, lub wcześniejsze, mieszkowe, mistrzowsko przeprowadzone działanie kombinowane przeciw potężnym ciężkozbrojnym oddziałom Niemców pod Cedynią. z opisów zdobycia Konungaheli wiadomo też, że Słowianie wykorzystywali strzelców wyborowych, osłanianych przez wydzielonych tarczowników i skutecznie rażących wybrane cele. Porównajmy to np. z wojownikami normańskimi, zwanymi wikingami, którzy przygotowani byli do zupełnie innego charakteru zadań bojowych, polegających głównie na szybkich wypadach, podczas których atakowali raczej bezładnie, bez konkretnej taktyki, by równie szybko dokonać odwrotu. KONNICA I FORMACIE PIESZE Około X wieku stopniowo na znaczeniu zyskiwała konnica, po długim okresie decydującej roli formacji pieszych. Nie był to proces swoiście polski, czy słowiański, lecz ogólnoeuropejski, gdyż w tym kierunku ewaluowała taktyka i technika wojskowa. Słowianie natomiast od dawna hodowali konie, oraz ujeżdżali je zarówno do celów transportowych, jak bojowych. Wiadomo, dzięki kronice Prokopa z Cezarei, iż już w latach 536/37 istniały oddziały konnicy w służbie Bizancjum, złożone z Hunów i Słowian. Słowianie sąsiadowali i walczyli ze stepowcami, a jak uczy historia wojskowości, technika w tym zakresie przenika od ludów z którymi toczy się najdłuższe walki Tak więc od ludów koczowniczych Słowianie przejęli strzemiona, a od VII, VIII wieku znali ostrogi z kolcami odgiętymi do środka, następnie przyjęły się strzemiona z kółkami, a od IX w. ze spłaszczonymi końcami ramion. Niektóre ostrogi były bogato zdobione srebrem i złotem, które choć też zapożyczone (tym razem nie od ludów stepowych), produkowane były na miejscu, dawniejsza nauka twierdziła ponadto, że ostrogi znane były Słowianom już od okresu późnolateńskiego. Poza tym Ibrahim ibn Jaqub, uczony i podróżnik żydowski z Kalifatu Kordoby w Hiszpanii, pisał, iż „Prapolacy” wyrabiają siodła i uzdy. W ówczesnej Polsce żyła rodzima rasa koni, podobna do tarpanów, niewielkich, ale bardzo wytrzymałych, podobnie jak konie późniejszych Mongołów. Można znów odwołać się do porównań ze Skandynawami, wykazując zasadnicze różnice. Wiadomo z wielu źródeł, iż tzw. wikingowie używali koni głównie do transportu drogą lądową, natomiast do walki stawali w przygniatającej większości przypadków pieszo. Owi wikingowie, jako piraci, handlarze, najemnicy podróżowali na swoich łodziach (tzw. drakkarach, knorrach), z których to często bezpośrednio rzucali się do ataku, jak było po splądrowaniu klasztoru w Lindisfarne (Anglia). Potwierdzenie tej tezy odnaleźć można w wielu przekazach opisów walk np. na południowym brzegu Bałtyku, czy podczas ataku na Paryż w IX wieku. Else Roesdahl pisze: „liczne (…) opisy walk wikingów pozwalają nam wnioskować, że (…) przeważali wśród nich piesi wojownicy. Koni używano w wojsku do celów transportowych na lądzie…”.Autorka nie wyklucza, że i Normanom zdarzało się walczyć „siedząc na koniu”, ale określa to jako sporadyczne, gdyż nawet większość podróży lądowych odbywali oni pieszo. Dodajmy, iż trudno dziwić się pieszej walce Normanów, gdy weźmie się pod uwagę górzystość i skalistość znacznych połaci Skandynawii, a także brak podstawowego pożywienia dla koni (tereny ubogie w roślinność) co nie sprzyjało rozwojowi konnej techniki walki. Inaczej Słowianie, o których wiadomo, że na każdej łodzi, która wchodziła w skład flotylli płynącej z wyprawą na Konungahelę, wieźli 44 ludzi i 2 konie. Poza tym na pieszą walkę Normanów wskazuje już ich uzbrojenie ochronne w postaci okrągłej tarczy, która trzymana była w dłoni za imacz, czyli żelazny lub drewniany pręt dzierżony w garści oraz umba, wypukłe elementy żelazne, chroniące z zewnątrz dłoń walczącego (które są najczęstszym znaleziskiem, świadczącym o używaniu tarcz). W związku z tym walczący miał zajętą lewą dłoń i nie mógł prowadzić konia. Poza tym cała konstrukcja tarczy przeznaczona była głównie do walk morskich i przybrzeżnych. Także jej kolisty kształt niedostatecznie kryłby jeźdźca. Natomiast słowiańskie tarcze z tego kresu wykonane były w całości z materiałów organicznych, bez metalowych okuć, i dzierżone były na pasach nasuwanych na przedramię tak, że dłoń pozostawała wolna i mogła prowadzić wodze. Przystosowane więc były dla konnicy. Niektórzy uważają, że tarcze okrągłe, a więc takie jakich używali wikingowie, służyły do ochrony podczas bitew morskich, podczas gdy owalne przy walkach lądowych. Faktem jest, że dość szybko upowszechniły się u Słowian tarcze kształtu migdałowatego lub owalnego, które choć na pierwszy rzut oka kojarzone mogą być z ochroną konnego, to często pojawiają się na ikonografii w kontekście wojowników pieszych. Kronikarz Saxo Gramtyk pisze, że przed samym starciem Słowianie polewali swoje tarze wodą, bowiem skóra obciągnięta na tarczach wysychała i kurczyła się od słońca, co zwiększało jej podatność na rozłupanie. Z doświadczeń wiadomo, że tarcza choćby z mokrego drzewa, mimo, że łatwiej w niej o wgniecenia, znacznie trudniej ulega rozłupaniu niż egzemplarz suchy. W swoich przekazach Ibrahim ibn Jakub donosi o mizernej jakości słowiańskich tarcz. Skąd brała się ta opinia? Tarcza często służyła jednorazowo, trudno bowiem spodziewać się, że kilka desek oprzeć miałoby się ciosowi potężnego topora bojowego, zwłaszcza zaś dwuręcznego. Prawdopodobnie więc tarcze produkowano masowo i szybko, a więc „ekonomicznie”, skoro i tak chronić miała przy pierwszym zderzeniu lub przed ostrzałem łuczniczym czy procarzy. Zdanie takie zdaje się potwierdzać najnowsze odkrycie tarczy w Szczecinie, której datacja choć dość rozciągła skłania się ku początkowi XIII wieku. Tarcza ta wykonana z sześciu deseczek drzewa olchowego ma grubość jedynie 5 mm (sic!) a o zniszczeniu czasem nie może być mowy, bowiem zachowały się malowidła na stronie zewnętrznej. Tarcza ta wpisuje się również w to co powiedzieliśmy wcześniej o braku okuć na szczytach słowiańskich, bowiem nie tylko jest ich pozbawiona, ale na stronie wewnętrznej zachował się skórzany pas – imacz. Wracając do zagadnienia walki konnej – powyższe uwagi nie sugerują tego, że Słowianie nie stawali pieszo, bowiem rzeczywiście piechota stanowiła główną masę ówczesnych armii. Poza taktyką i wymogami terenu, wpływał na to także fakt, iż utrzymanie konnicy wiązało się z bardzo wysokimi kosztami. Konnicy dostarczali więc z jednej strony możni, z drugiej formacje drużynne, skupione wokół księcia i ważniejszych władyków plemiennych. Pieszo natomiast walczyła liczniejsza grupa pieszych tarczowników i masa pochodząca z pospolitego ruszenia, ona też była słabiej kroniki Ibrahim ibn Jaqub z połowy X wieku wspomina co prawda, iż Mieszko posiada drużynę pieszą, gdyż w jego kraju gęsto porośniętym lasem, trudno się było konnicy poruszać, ale wersja owa pochodzi z XIII-to wiecznego odpisu al-Kazwiniego, nie ma natomiast tego stwierdzenia w wersji al-Bekriego, który natomiast donosi o kraju Obodrzyców Nakona, iż obfituje w konie i że stąd się je eksportuje. Obie wersje natomiast donoszą, iż książę Mieszko daje swoim żołnierzom obok odzieży i broni, także konie. Składały się na nie dwie kategorie, tj. uzbrojenie ochronne i zaczepne. Do pierwszej z nich należą hełmy (czyli rodzime „szłomy”), tarcze i pancerze, do drugiej zaś głównie miecze, topory i włócznie. W przypadku szłomów – w X wieku używanych głównie przez wojskową elitę – najczęściej używanym modelem był hełm z nosalem, tzw. stożkowy, błędnie zwany „normańskim”, gdyż dawniej łączono go głównie z północnymi wojownikami, podczas gdy był to typ używany w wielu krajach ówczesnej Europy. Piękny egzemplarz takiego hełmu znany jest z Czech i łączony ze św. Wacławem. W tym przypadku dzwon hełmu pochodzi z wieku IX, nosal zaś dodano już w wieku X i to w dodatku błędnie, bowiem w tylnej części dzwonu! W Polsce szłomy znaleziono w Jeziorze Lednickim, ale te egzemplarze pochodzą już z XI wieku. Dzwony tych hełmów wykonane mogły być z jednego elementu, co dawało znakomite walory techniczne, ale trudność ich wykonania wpływała niekorzystnie na cenę. W związku z tym produkowano tańszą, pierwotną wersję w tzw. konstrukcji żebrowej. Innym modelem szłomu, używanym w państwie pierwszych Piastów były szyszaki, tzw. szłomy typu ruskiego, zwane też „wielkopolskimi”, gdyż właśnie tam odnaleziono grupę takich hełmów. Znane ze swej pozłoty, prawdopodobnie stanowiły jednocześnie rodzaj insygnium, na który mógł sobie pozwolić wyłącznie książę i najbliższe otoczenie. Nie posiadały one zresztą tak dobrych walorów technicznych, jak hełmy stożkowe. Pancerze i kolczugi Podobnie z pancerzami. One również przypadły w udziale wyłącznie możniejszych wojownikom oraz „pancernej” części drużyny Mieszka i Mieszkowica. Najdoskonalszą formą pancerza jest oczywiście kolczuga, ze względu na swoją przewiewność i giętkość. Do innych natomiast rodzajów należy zaliczyć wszelkie pancerze złożone z przynitowanych niewielkich blaszek do skórzanego najczęściej fartucha (tzw. karaceny), w różnych konfiguracjach czy to dachówkowej, czy sąsiadującej oraz pancerze tzw. lamelkowe, czyli łączone ze sobą blaszki, lub zbrojniki skórzane pozbawione podłoża. Claude Blair, angielski znawca broni nazwał „epoką kolczugi” lata 1066-1250, gdyż dopiero wówczas stała się ona nieco powszechniejsza. Wśród Skandynawów kolczuga, czy w ogóle pancerz także nie były regułą, gdyż większość z nich walczyła bez żadnego uzbrojenia ochronnego poza tarczą. Na mniejszą ilość znajdowanych pancerzy i tarcz słowiańskich wpływa fakt, iż słowiańskie zwyczaje pochówkowe nakazywały dawać zmarłemu jedynie jego broń, a czasami elementy uprzęży konnej, a nie np. kolczugę Miecze Najważniejszą, choć nie najpowszechniejszą bronią zaczepną był oczywiście miecz. Najczęściej znajdowanymi na ziemiach polskich mieczami są te, które wg systematyki J. Petersena należą do typu „X” i pochodzą z XI wieku. Nie jest to jednak miecz typowy wyłącznie dla Polski, gdyż z soczewkowatą głowicą i dłuższym niż wcześniej jelcem używany był w wielu krajach w ciągu XI wieku. Przypadało to na okres, kiedy miecze nie były już taką rzadkością jak wcześniej, produkowano je masowo, i w związku z tym mniej starannie. Ponadto pozbawione dawnego, przebogatego wystroju, przypadły w udziale szerszym grupom wojowników, a nie wyłącznie najmożniejszym. Dawniejsze miecze, mimo wspaniałego wyglądu i wysokiej ceny były słabo wyważone i używane mogły być wyłącznie do prostych cięć, podczas gdy nowszy typ (lepiej wyważony i lepiej leżący w dłoni) nadawał się do prostej szermierki. Miecz w tym czasie stał się bardziej narzędziem, stosunkowo tanim i poręcznym, niż dziełem sztuki. Wcześniejsze miecze o sztabkowej, czy choćby wachlarzowej głowicy, lub inne typy utożsamiano ze Skandynawią i stąd błędnie nazywano je „normańskimi”, natomiast Andrzej Nadolski, najwybitniejszy polski znawca broni, twierdzi – w czym zresztą nie jest odosobniony – że w większości produkowane one były nie przez Normanów, ale w pracowniach frankońskich w Nadrenii, gdzie korzystano z wielowiekowych tradycji, sięgających jeszcze rzymskiej prowincji. Głównie (brzeszczoty) wędrowały po całej Europie i jedynie oprawa (rękojeść: głowica i jelec) dorabiana była zgodnie z miejscową modą. Wiele mieczy znanych z Polski pochodzi z importu, ale tylko część dotarła tu za pośrednictwem Skandynawów, większość natomiast bezpośrednio z zachodu Europy. Nawet na Rusi, która miała bardzo bliskie związki ze Skandynawią, większość mieczy importowanych pochodzi z Zachodu. Trzeba dodać, że i skandynawscy naukowcy przyznawali, iż miecze sporządzane na półwyspie były dużo gorszej jakości, niż frankońskie. Zwróćmy również honor słowiańskim kowalom, których wyroby były dobrej jakości, skoro zaopatrywano je w znaki producenta, co czyniono, by swoje dobre wyroby odróżnić od innych. Słowianie znali też i potrafili wyrabiać najlepszy i najdroższy rodzaj ówczesnej stali, czyli tzw. dalmacen skuwany, albo dziwer i to w różnych odmianach, a szeregu celowego stosowania odmian dowodzi relacja wybitnego uczonego arabskiego al-Biruniego z Chorezmu. Zdaniem Z. Vany Słowianie wytwarzali miecze stalowe oraz sztylety o stalowych krawędziach-ostrzach zgrzewanych z żelaznym trzpieniem, co wskazuje na znajomość u nich techniki damascenizacji już od IX wieku. Topory Słowo topór, jak pisze Aleksander Brückner w Słowniku Etymologicznym Języka Polskiego, jest prasłowiańską pożyczką z perskiego „tabar”. Wiadomo też, że topór znany był Prasłowianom (wraz z nazwą) przynajmniej od V w. i to jak twierdzi J. Pieradzka właśnie od nich broń tę mieli zapożyczyć Normanowie wraz z nazwą, która brzmi u nich „taparoex”, a pojawiają się zresztą dopiero w 1031 roku. Wielu wikingów walczyło toporem, gdyż był on wiele tańszy od miecza, a poza tym idealnie nadawał się do rozłupywania tarcz przeciwnika. Wykształciły się swoiste odmiany toporów, używane przez Normanów, jak np. tzw. „danax” – „topór duński” o symetrycznym ostrzu. Swoiste typy toporów, jak choćby typ z asymetrycznym długim ostrzem tworzącym tzw. „brodę”, wykształciły plemiona pomorskie i połabskie, dla których topór był ulubioną bronią. Włócznie Każdy woj, czy to pieszy, czy konny, i to w całej Europie, zaczynał walkę od posługiwania się włócznią, gdyż była to broń bardzo niebezpieczna i utrzymywała pewien dystans od wroga. Nadolski twierdzi, że na polu walki włócznia przeważa nad mieczem. O roli włóczni niech świadczy fakt, iż tzw. włócznię św. Maurycego podarował Chrobremu Otto III podczas Zjazdu Gnieźnieńskiego, będącą później jednym z insygniów królów polskich, a przez podniesienie włóczni wojowie słowiańscy wyrażali swoją aprobatę na wiecach, włócznia zaś wbita w słup drewniany była w Wolinie symbolem Trzygłowa. Także germański Odyn miał za swój najważniejszy symbol właśnie ową broń drzewcową. Należy pamiętać, że uzbrojenia szeregowego woja pochodzącego z pospolitego ruszenia, lub co najwyżej z „niższej” lekkozbrojnej formacji tarczowników (działających obok „pancernych” wymienianych przez źródła) nie można stawiać do porównania ze sprzętem zawodowego wojownika z wyższej warstwy społecznej. Wiele plemion chrześcijańskich walczących ze Słowianami przed walką odprawiało swoje modlitwy zaczynające je od słów…OD FURII SŁOWIAN UWOLNIJ NAS PANIE.. Kamil Bernard
Chociaż, w przeciwieństwie do powyższej uwagi,Wikingowie są utożsamiani ze Skandynawami - to głęboki błąd, który tłumaczy się tym, że Wikingowie żyli na terytorium Grenlandii, Islandii, a także Francji, a nawet starożytnej Rusi. Twierdzenie, że wszyscy "ludzie z fiordu" pochodzą ze Skandynawii, jest błędem.
Na temat Wikingów narosło przez wieki wiele legend i mitów, które nie mają wiele wspólnego z rzeczywistą historią tego ludu. Już w moich wcześniejszych artykułach wskazałem na fałszywość naszych wyobrażeń o historii Wikingów i podałem dowody na ich słowiańskie pochodzenie. Ten temat zszedł trochę z głównego celu moich zainteresowań, ponieważ pojawiła się ważniejsza tematyka, której postanowiłem poświecić mój czas. Jednak ostatnio trafiłem na doniesienie o wynikach bardzo obszernych badan genetycznych szczątków Wikingów w Europie, które to skłoniło mnie do ponownego zajęcia się historią skandynawskich Słowian, szczególnie że powiązania z moimi artykułami o historii rodu Piastów i istnieniem legendarnego Imperium Wielogorii są w tym przypadku więcej niż fascynujące. Autorem tego artykułu opublikowanego w „Nature“ jest Eske Willerslev. Jego nazwisko jest o tyle symptomatyczne, bo słowo „Slev“ jest bardzo powszechne w nazwach miejscowości w Danii i oznacza po prostu „słowiański“. Mimo tych swoich słowiańskich korzeni ten Duńczyk z uporem godnym lepszej sprawy jeszcze raz próbuje nam wmówić, powtarzane już od wieków, kłamstwa o Wikingach i odżegnuje się od swojej słowiańskiej przeszłości, która w tym przypadku jest więcej niż oczywista. W dalszej części tego artykułu wrócimy jeszcze do tego wątku, ale na początek warto zając się wynikami tej analizy. W badaniach tych stwierdzono, że groby zidentyfikowane jako należące do Wikingów zawierają szczątki ludzi, które genetycznie są bardzo różnorodne i w rzeczywistości w niczym nie odpowiadające stereotypowi wyglądu tych morskich piratów. Wykazano, że pochodzenie tych ludzi jest w znacznej części genetycznie identyczne z ludnością obecnej Europy Środkowej, czyli nas Słowian, a także Bałkanów i terenów południowobałtyckich. Autorzy próbują zrelatywizować znaczenie tych badań, wskazując na pokrewieństwo z ludem obecnych Saamow z północnej Skandynawii. Jeśli się jednak o tym wie, że ten lud posiada najwyższy udział haplogrupy R1a wśród wszystkich niesłowiańskich ludów w Skandynawii, to łatwo rozpoznamy w tym tylko nieudolną próbę wyprowadzenia nas na manowce. Po prostu badaczom skandynawskim ogromnie trudno przyznać się do tego, że ich przodkowie byli Słowianami i cała ich wczesna historia była kształtowana przez naszych słowiańskich praojców. Nie mieści im się to po prostu w głowie, że pierwotna ludność, która zasiedliła Skandynawię, miała haplogrupę R1a i że inwazja ludności z rejonu Bałkanów o haplogrupie I doprowadziła do stopienia się tych dwóch elementów ludnościowych i powstania etosu który nazywamy obecnie, fałszywie, indoeuropejskim, a który jest po prostu etosem słowiańskim. Tak więc to lansowanie powiązań z Saamami miało tylko za zadanie odwrócić naszą uwagę od jednoznacznych słowiańskich śladów. Nie może jednak być już wątpliwości co do tego, że tak zwani germańscy Wikingowie to tylko propagandowy wymysł na potrzeby zafałszowania słowiańskiego wkładu w procesie kształtowania cywilizacji europejskiej. Tak zwana Europa Zachodnia we wczesnym średniowieczu była tworem na wskroś słowiańskim i w wielu etapach jej historii zależnym od słowiańskich państw i kierowanym przez rządzące nią słowiańskie elity. Tak jak już to wspomniałem, nie bez przyczyny nazwa Dania wywodzi się o naszego określenia „Danina“. To państwo już na długo przed czasami Mieszka I należało do strefy politycznych wpływów dynastii DAGO, wywodzącej się od Dagoberta II (Dagowora II), która to obsadziła swoimi przedstawicielami wszystkie ważniejsze trony królewskie wśród Słowian, oraz na podbitych przez nich terenach, tak jak np. na Wyspach Brytyjskich. Proces chrystianizacji Skandynawii nie był wynikiem przejęcia tej religii z Zachodu, ale wprowadzili ja na ten teren Słowianie. Początkowo w formie kościoła słowiańskiego, jako bezpośredniego następcy religii ariańskiej wśród Słowian, a następnie kościoła prawosławnego. Ten wpływ rozszerzył się jeszcze bardziej w trakcie rządów Cesarza Bolesława Chrobrego, którego misjonarze doprowadzili do utworzenia gdzieś około roku 1015 pierwszego biskupstwa religii katolickiej w Szwecji, wypierając, tak na marginesie, działających tam już od stuleci misjonarzy kościoła słowiańskiego. Podporządkowanie kościoła skandynawskiego Piastom miało również olbrzymie polityczne znaczenie, bo przypieczętowało rolę Bolesława Chrobrego i rodu Piastów, jako zwierzchnika wszystkich skandynawskich władców, umacniając jego pozycję w zmaganiach o tytuł cesarza. Ten fakt jest skrzętnie ukrywany na zachodzie i jeśli gdzieś pojawi się wzmianka o chrystianizacji Szwecji przez Polaków, to nie trwa to długo i odpowiednie pasaże znikają z tych tekstów błyskawicznie, jak za dotknięciem czarodziejskie różdżki i zastępowane są bajdurzeniem o prymacie Hamburga i misjonarzy Angolo-saskich. Kto jednak zainteresuje się choć pobieżnie tym tematem, to nie może po prostu nie zauważyć tego, jak wielkie słowiańskie ślady zostawiła nasza kultura wśród Skandynawów. Nawet sami Niemcy przyznają (niechętnie), że chrześcijaństwo na terenie obecnej Szwecji zostało wprowadzone przez Polan i jednocześnie aby osłabić historyczne znaczenie tego faktu natychmiast sugerują to, że nie chodzi tu o Polan piastowskich, ale o ich pobratyńców z terenów obecnej Ukrainy. Jest to tym bardziej zakłamane, bo sam Bolesław Chrobry określa się jako władca Gotów, czyli Polaków, mając tu na myśli Słowian zamieszkujących w tym czasie nie tylko Polskę ale i znaczne części Skandynawii. Te związki były tak silne, że nawet po tym jak piastowscy władzy utracili wpływy w skandynawskich państwach, to ich następcy, już bez wyraźnej słowiańskiej samoidentyfikacji, dalej twierdzili, że są władcami Gotów i Wandali, podkreślając nieświadomie słowiańskie dziedzictwo tych narodów. Oczywiście mamy tu i inne poszlaki na prawidłowość naszego rozumowania. Weźmy chociażby określenie na „kościół“ w językach skandynawskich. Po islandzku to „Kirkja“, po norwesku to „Kyrkje“, po duńsku „Kirke“ i po szwedzku „Kyrka“. Niewątpliwie forma islandzka i norweska są najbardziej zbliżone do pierwotnego brzmienia tego określenia, chociażby ze względu na długowiekową izolacje tych terenów Europy. Zwróćmy teraz uwagę na to, jak często dochodziło do podmiany znaczenia liter w trakcie przepisywania średniowiecznych tekstów i tego że znaczenie niektórych znaków literowych rożni się znacznie w występujących w Europie alfabetach. Tak jest i w tym przypadku. Tak wiec pierwotnie nazwę „kościół“ wymawiano również w Polsce jako „kyrkja“. Jednak wraz z rozpowszechnieniem katolicyzmu i rozpowszechnienia się alfabetów słowiańskich, łaciński znak na literę „K“ zaczął być czytany jako nasze „C“ i nazwa kościoła w krajach słowiańskich to rożnego typu modyfikacje słowa „Cyrkja“ jak np. w polskim „Cerkwia“. Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczy aby zauważyć to, ze słowo KYRKA wywodzi się jednoznacznie od określenia „KRAK“ Tak jak to już przedstawiłem we wcześniejszych artykułach, musimy przyjąć, że władcy słowiańscy byli nie tylko przywódcami wojskowymi, najwyższymi sędziami i przywódcami politycznymi, ale pełnili też ważną rolę religijną i ich pozycja społeczna odpowiadała tej jaką mieli Cesarze Bizantyjscy. Nazwa władcy – „KRAK“, stała się z czasem synonimem reprezentatywnej budowli lub osady, tak jak np. w określeniu Kraków. W innych przypadkach posłużyła jako rdzeń określeń na przybytek religijny chrześcijan. Krzyżowcy którzy zetknęli się na Bliskim Wschodzie ze słowiańskimi arianami i ich kościołem słowiańskim przejęli wiele z ich dorobku i nazwali swoją największą reprezentacyjną twierdzę określeniem „Krak des Chevaliera“. Inną ciekawostką jest np. to, że również określenie władców Rosji ma to samo źródło. Kiedy Imperium „Wielogorii“, które znamy obecnie pod bardziej rozpowszechnioną nazwą,„Wielkiej Lechii“, opanowało również tereny Białorusi, Ukrainy i zachodniej Rosji, to również i na tych terenach powstały lokalne ośrodki władzy. Ci lokalni władcy spełniali też funkcję głowy kościoła chrześcijańskiego. Na Białorusi do dzisiaj kościół określa się mianem „CARKVA“ w oryginale „царква“. Widzimy tu wyraźnie, że określenie „CAR“ i „KRAK“ musimy potraktować jako synonimy. Innym aspektem są niezaprzeczalne dowody na istnienie bardzo wczesnych budowli kościelnych w Skandynawii. Te najwcześniejsze budowle nie zachowały się do dzisiaj, bo pierwsze budowle chrześcijańskie były budynkami wykonanymi tylko i wyłącznie z drewna, tak zresztą jak i łodzie morskie Słowian. Słowiańskie tradycje zabraniały budowania świętych przybytków z innego materiału jak czyste drewno. Ta tradycja spowodowała niestety to, że zarówno u Etrusków jak i wśród innych Słowian tak niewiele wiemy o ich budownictwie sakralnym. W Skandynawii, całe szczęście, zachowało się parę tych zabytków i na ich podstawie można sobie wyobrazić jak wyglądały kościoły wśród skandynawskich Słowian. Wprawdzie najwcześniejsze egzemplarze słowiańskich sakralnych budowli zostały zniszczone po podporządkowaniu się Skandynawii Niemcom, ale na przykładzie najstarszego kościoła norweskiego widzimy, że pierwotne kościoły w obrzędzie słowiańskim nie zostały zniszczone całkowicie i niektóre elementy tego kościoła zachowały się po jego przebudowie przez niemieckich misjonarzy w stanie pierwotnym. Zauważmy też, jak niesamowicie podoba jest ta budowla do podobnych budowli w Polsce Te drewniane kościoły otrzymały też swoja charakterystyczną nazwę. Nazywa się je określeniem Stavkyrka. Zwróćmy uwagę na to, że jest to kolejny przykład, typowego dla Skandynawów, zamazywania słowiańskich śladów własnej historii. I tu powróćmy do autora omawianego wyżej artykułu. Również i w określeniu na drewniany kościół pojawia się określenie „SLAV“, z tym że aby nie było to tak oczywiste, to już w średniowieczu zastąpiono tu literę „L“ przez literę „T“. Można to było dokonać prawie że w sposób niezauważalny, ponieważ pozycja liter w tekstach pisanych była w tych czasach niezdefiniowana i każdy pisał tak jak mu się to podobało. Dlatego spotykamy bardzo często teksty, najczęściej na zachowanych monetach, w których pojedyncze litery obrócone są o 180°. Jeśli to zrobimy z literą „L“, to przy odrobinie wyobraźni można się w tym dopatrzyć litery T i oto też chodziło katolickim mnichom pochodzącym z Niemiec, którzy w środkowym i późnym średniowieczu objęli kontrolę wśród katolickiej hierarchii kościołów skandynawskich, bo już bez narażania się o zarzut bezczelnego oszustwa mogli twierdzić, że nazwa kościół to nie „SLAV KYRKA“, a wiec Słowiański Kościół, ale „STAVKYRKA“. Dla samych Niemców to oszustwo było jeszcze niewystarczające i literę „W“, którą Skandynawowie w tamtych czasach zapisywali tak jak w cyrylicy znakiem „B“, przejęli w dosłownej formie do swego języka i powstało z tego określenie „STABKIRCHE“. W typowy dla Niemców bezczelny sposób uzasadniono następnie to przeinaczenie tak, że pierwsze słowo „STAB“ odnosi się do określenia belka i że miało to jakoby odpowiadać zasadom konstrukcji tego typu budynków. Oczywiście wszystko to jest zwykłym fałszowaniem historii i nazwa kościół w językach skandynawskich odnosi się bezpośrednio do nazwy ludności, która tę religię w tych krajach praktykowała, czyli do nas Słowian i dlatego budowla kościelna otrzymała u nich miano „Słowiańskiego Kościoła“ – „SLAV KYRKE”. Wracając do Danii to i w jej wczesnej historii znajdziemy przebogate źródło zagadkowych informacji. Skansen Słowian i Wikingów w Wolinie to miejsce bardzo wyjątkowe i niezwykle klimatyczne. Rzadko w Polsce można odwiedzić miejscówkę tak dobrze osadzoną i nawiązującą do realiów historycznych, o
{"type":"film","id":659055,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/serial/Wikingowie-2013-659055/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum serialu Wikingowie 2013-04-16 16:33:53 ocenił(a) ten serial na: 10 dlaczego w serialu nie mówią po polsku? Letham powiedz, ze chcesz tylko "potrolowac" a nie jestes az tak tępy. Letham odwrotnie ;) W okresie międzywojennym w historiografii niemieckiej pojawiła się hipoteza, jakoby Mieszko I nosił imię Dagone wywodzące się od skandynawskiego Dagr. Tym samym miał on być wikingiem, który przejął władze w państwie Polan. Hipoteza ta nawiązuje do faktu utworzenia kilku państw we wczesnośredniowiecznej Europie, w tym Rusi Kijowskiej, przez Normanów (Waregów)[2], jak też teorii normandzkiej Karola Szajnochy z 1858 roku[3]. Nie miała ona jednak wystarczających podstaw i rychło upadła śmiercią naturalną razem z ustrojem, który ją wyhodował[4]. Do tezy tej powrócił archeolog Zdzisław Skrok[5]. SnapeForever Jak sam zauważyłeś to nawet nie teza ,więc nie ma co się roztkliwiać ,tym bardziej ,że z tego co pamiętam to hipoteza z linii nazistowskiej. Mieszko miał ze Skandynawami tyle wspólnego ,że był dziadkiem królów chyba wszystkich ówczesnych krajów skandynawskich (poprzez córki). Jest możliwość sprawdzenia pochodzenia każdego króla (nawet nie musimy znaleźć grobu Mieszka ,wystarczą jego potomkowie) ,ale się tego nie robi. To tabu w świecie nauk historycznych i archeologicznych ,ale wynika z kwestii politycznych. Niemcy jak zawsze propaganda i dojczland ponad wszystko więc ogłosili szumnie ,że jako pierwsi zaczną badać geny szczątków kopalnych i natychmiast się wycofali kiedy wszystkie zbadane okazywały się być Sławianami. SnapeForever Ładnie to tak kopiować z Wikipedii? :>A gdzie książki? Takie, które opierają się na sprawdzonych źródłach? Hmm? defy_you Nie jestem historykiem, a fragment podany powyżej to hipoteza SnapeForever Jestem historykiem z bardzo radykalnym podejściem. Hipotezy są domeną zachodnich naukowców którzy zamiast nauką zajmują się pisaniem książek opartych na esejach (uogólniam, wiadomo -nie wszyscy). Może na tematyce północy się nie znam, ale jeśli już podajemy jakieś informacje, to niech źródłem nie będzie Wikipedia, bo w niej każdy może napisać co tylko chce. Internet to śmietnisko. :) defy_you Panie historyku: Nie może, gdyż są tam WERYFIKATORZY, którzy sprawdzają poprawki. Poza tym na większej części wiki jest bibliografia, przypisy itd. Można sięgnąć dalej tylko trzeba chcieć, a nie bezmyślnie samemu coś poprawić na wiki ;) pixi222 Pani historyk, jeśli już. Jeśli na prawdę dla ciebie Wikipedia jest źródłem nieomylnej wiedzy, to gratuluję. Polecam kiedyś przeczytać jakąś książkę. Osobiście niespecjalnie mam czas, żeby uzupełniać internetową encyklopedię dla gimnazjalistów, bo zajmuję się pisaniem artykułów ze swojej dziedziny. Krytyka jest w takich sytuacjach niezbędna, gdyż przez szafowanie hipotezami (często niedorzecznymi) powstają potem różne kwiatki w które ludzie wierzą, a które nie są prawdą... A potem Husaria tonie pod Żółtymi Wodami w błocie na lekcjach historii... defy_you "nieomylnej wiedzy" hahaha Myślałam, że nigdzie nie ma nieomylnej wiedzy :P Dzięki za uświadomienie ;PNawzajem - polecam coś archeologicznego np. "Ruś wikingów" :)PSMoja koleżanka z roku miała za zadanie na zaliczenie zajęć poprawić konkretny wpis na wiki z archeologii Grecji. Wykładowca uniwersytecki jej kazał ku lepszej jakości tej encyklopedii :) pixi222 U nas uczą, że należy korzystać z książek... Wiesz... Takie coś z okładką, kartkami i literami. Najlepiej, żeby książki te były na jakimś, minimalnym chociaż poziomie... ^^ Ale ok. Jeśli na zaliczenie przedmiotu na studiach ktoś pisze posta na Wiki to widać w jakim kierunku idzie edukacja w naszym kraju. defy_you Kochana, przeczytaj dokładnie mój post. Co Ci poleciłam, czyżby to nie była książka ? Napisałam, że to było JEDYNE wymaganie ? Nie. Poza tym mieli prace pisemne w czasie roku. Wiesz, że żeby poprawić rzetelnie musiała zajrzeć do książek ? :Pksiążki na minimalnym poziomie to nadają się do podcierania tyłka :P Mają być rzetelne i dobre. Letham A tego jest pełno. Ja kiedyś, gdzieś wyczytałem, że Wikingowie bali się Słowian z nad naszego morza. bluearmy A co w tym dziwnego ? Szwecja, Dania leży nad "naszym" morzem ;) bluearmy Co w tym dziwnego ,że ktoś mógł się bać Sławian? Arabscy historycy pisali ,że gdyby nie podzielenie na drobne grupy i skłócenie się Sławian to podbiliby cały świat (a tak podbili tylko pół Europy i Azji). A co do Skandynawów ,to dość powiedzieć ,że nasi piraci Chąśnicy wybili 1/3 całego narodu Duńskiego ,a gdy zaczęli się dogadywać ,żeby ukrócić proceder piracki Pomorzan i Ranów (głównie) bo w X wieku sparaliżowaliśmy całkowicie handel na Bałtyku ,to oburzeni ich bezczelnością nagle się zebraliśmy do kupy i urządziliśmy największą wyprawę piracką w historii świata. Najśmieszniejsze ,że szkody były po nas takie ,że potem Norwescy historycy zawyżali wielokrotnie ilość najeźdźców. spaliliśmy najważniejszy Norweski gród który był uważany za nie do ilu niewolników nazwoziliśmy? Może dodam jeszcze ,że również Islandię odkrył pierwszy Sławianin ,który dopłynął tam ze swoimi niewolnikami ,ale został wypędzony przez Norwegów. Ottiss14 Ottiss14 zainteresowałeś mnie tym tematem. Możesz polecić książki ? wesoly_statek Poczytaj na początek tego bloga: tego: tym drugim jest kilka tys. wpisów ,więc użyj wyszukiwarki i poszukaj słów kluczowych np. Sławianie ,Słowianie ,Islandia etc. Ottiss14 Zaprawdę cholernie niepodważalne źródła historyczne... A może masz jakieś drukowane i bardziej poważne źródła niż blogi, gdzie już tytuł pierwszego wpisu mówi wszystko: "Sławianie są źródłem Białej Rasy". proud_pl Chyba potrafisz z tekstu wypisać sobie nazwiska historyków ,czy tytuły konkretnych dzieł historycznych ,lub źródeł. Po pierwsze Sławianie są źródłem Białej rasy nie jest pierwszym wpisem tylko jednym z ostatnich ,po drugie o czym to mówi? Jesteś z tych co trzęsą portkami na samo brzmienie słowa "rasa" ,a zwieracze im puszczają gdy przed "rasa" jest słowo "Biała"? A może zanim przeczytałeś tekst już stwierdziłeś ,że to niemożliwe?Gdybyś zainteresował się tematem to dowiedziałbyś się ,że Sławianie ,a szczególnie Polacy i Łużyczanie ,mają największy procent genów typowo Sławiańskich które są również pierwotnymi genami wszystkich Białych ludzi ,a wraz z plemieniem Ariów które zamieszkiwało tereny dzisiejszej północno wschodniej Polski i Litwy i podbiło Indie przeszły znalazły się one w większym stężeniu wśród kasty rządzącej tego kraju. Mało tego ,niektóre słowa z wedyjskiego są do dziś identyczne ze starosławiańskim ,np. liczba 2 wymawiana jest "dwa" ,jak i samo słowo "weda" to pierwotna wersja słowa "wiedza" w Polskim języku. proud_pl Dodam ,że sam próbowałem wypisywać fragmenty z Helmoholda w których pisał o Sławianach ,ale za dużo było z tym zabawy więc uznałem ,że taka forma jest lepsza ,podać garść informacji i każdy źródło sam sobie przeczyta (bo źródła są podane). Ottiss14 "Okazało się bowiem,że Polacy zamieszkują swoją ziemię od zawsze, od 10 tyś. lat." bogowie!! zeby tylko ci "genetycy" nigdy w zyciu nie spotkali historyka lub archeologa :) guytzoo Daj spokój :-) ...miałem okazję w swym stosunkowo długim, życiu zapoznać się z koncepcjami na temat pochodzenia Słowian, kolebki Słowian, genotypu Słowian itp różnych fascynujących wątków..... guytzoo Otóż to ,genetycy odpowiadają ze stu procentową pewnością ,archeologowie i historycy muszą teraz z tymi suchymi faktami coś zrobić. To ,że ciągłość genowa jest na naszych ziemiach od 10 tys lat to po prostu fakt ,ale co on oznacza? Po prostu pochodzimy od tych którzy żyli tu wcześniej ,czyli Wenetów ,Łużyczan ,Sarmatów ,Scytów ,Alanów i wielu innych ,którzy w większości mieli wspólne geny. Co w tym dziwnego?Powiem ,więcej ,niemcy którzy niedawno uważali siebie za rasę panów są skrajnie wymieszani rasowo ,a tylko 6% mężczyzn posiada jakiekolwiek geny starożytnych Germanów. Niemiec ze wschodu ma więcej wspólnego genetycznie z Polakiem ,a z zachodu z Francuzem ,niż oni obaj ze sobą nawzajem. Taka jest nauka ,ale to niewiele zmienia nasze dzisiejsze życie. Historycy mają swoje koncepcje ,archeologowie też ,można się z nimi zgadzać lub nie ,ale akurat genetycy dają jednoznacznie odpowiedzi ,fakty więc tylko idiota może się z nich wyśmiewać. Może poczytaj więcej na ten temat jeśli masz wątpliwości. Ottiss14 Calkowitym bledem jest odnoszenie terminow Niemiec czy Polak do mieszkańcow tych ziem sprzed 2 tysiecy lat, a co dopiero sprzed 10tys! Zgodnie z Twoja rada poczytalem wiecej o najnowszych odkryciach genetyki... Sami genetycy nie sa zgodni co do wnioskow z posiadanych danych:) Badania te, jesli nawet uznac ich metodologie za sluszna (bardzo szybko sie zmienia) nie musza, a nawet nie powinny prowadzic do wnioskow przedstawionych w zaprezentowanych przez Ciebie blogach. Ciągłość genetyczna w zaden sposob nie implikuje ciaglosci kulturowej czy jezykowej. Słowianie to grupa językowa, a nie wspolnota biologiczna. Badania haplogrupy R1a dowdza, ze nasi przodkowie zyli na tym terytorium od dawna.. jednak w naszym genomie sa tez slady naszych przodkow z Afryki i Azji. Nie mozna oppierac sie jedynie na wciaz niedoskonalych badaniach genetycznych calkowicie odrzucajac ustalenia archeologow i historykow. calkiem ciekawa odpowiedz na ustalenia genetyki jest w komentarzu do informacji PAP: drogą dość ciekawe zagadnienie i postaram sie sledzic co nowego w temacie sie pojawi. Na razie te badania sa tak mlode, ze nie doczekaly sie jeszcze koniecznej w nauce konstruktywnej kryrtyki i prowadza do wielu nieusprawiedliwionych spekulacjiPS. czytajac dyskusje na zagranicznych (bez polskich uczestnikow) forach dotyczacych rewelacji o haplogrupie R1a pierwsze co sie rzuca w oczy to fakt, ze genetycy NIE odpowiadaja "ze stuprocentowa pewnoscia" :D guytzoo Wszystko co napisałaś się zgadza ,więc w czym problem? Po prostu nasza pula genowa występuje na tych terenach od dekady mileniów i to wszystko. Nie mamy tej samej kultury (na szczęście) co nasi genetyczni przodkowie sprzed dziesieciu tys. lat ,choć jeśli chodzi o język to już nie jest to takie oczywiste o czym świadczą chociażby "polskie" słowa w wedyjskim. Język pra-indoeuropejski jest rekonstruowany dzięki podobieństwom w zupełnie obcych sobie językach i tak np. pewna kwestia wypowiedziana przez Inżyniera w wyciętych scenach Prometeusza (Scotta) brzmii niemal jak język islandzki ,a inna już w ,nigdy nie twierdziłem ,ze istnieje jakakolwiek ciągłość między nami ,a naszymi genetycznymi przodkami inna niż stricte genetyczna. A to o śladach przodków z afryki ,czy azji jest zupełnie oczywiste i nic nie wnosi do tematu ,bo nie wiem ,czy jest naród na świecie ,który by miał czystość genetyczną od początków wystąpienia swojej mutacji powyżej 70% skoro najczystsi w Europie Łużyczanie mają kilka procent ponad 60% Sławiańskiej "krwii". "Na razie te badania sa tak mlode, ze nie doczekaly sie jeszcze koniecznej w nauce konstruktywnej kryrtyki i prowadza do wielu nieusprawiedliwionych spekulacji" - te badania mają już kilka lat i raczej nic się nie zmieni bo nikt nie chce poza Polską ich nagłaśniać (chodzi mi o szerszy odbiór bo oficjalnie są uznawane w świecie nauki) bo to bardzo ważny argument przeciwko propagandzie niemieckiej i to jest podstawowa wartość tych wyników. Poza tym ,jak ja to mówię "jak zaczyna się dyskutować z faktami to zaczyna się faszyzm". Tak samo ze Sławiańskimi runami ,wszystko wskazuje na ich prawdziwość ,nie ma żadnych dowodów też na fałszerstwo ,nawet przesłanek ,więc się je po prostu ignoruje bo nie pasują do linii oficjalnej na której tylu profesorów zrobiło kariery. Niewygodne fakty się pomija to też element polityki i już dawno straciłem złudzenia ,że polityka z nauką nie przenikają się. Pisałem wcześniej ,gdzieś ,że niemcy chcieli z badania szczątkó kopalnych zrobić tubę propagandową ,złamać tabu które istnieje w świecie nauki by nie bruździć w polityce i natychmiast przestali kiedy się okazało ,że wszystkie zbadane szczątki należą do Sławian. Powtarzam ,te wyniki są prawdziwe i nie mają żadnego znaczenia dla nas poza tym ,że zamykają usta allochtonistom ,oraz niemieckiej propagandzie. Czy tak postawione jest to wystarczająco pozbawione dumy i niepatriotyczne byś mogła zaakceptować ten naukowy fakt? guytzoo A jeśli chodzi o zagraniczne fora to szkoda nawet komentować. guytzoo A jednak jest coś w wyglądzie słowian (polaków , ukraińców , serbów, bośniaków itp itd) co sprawia że od razu widać że to słowianie. widac podobieństwo między dziewczyna na ulicach Moskwy , Warszawy i Belgradu. Moim zdaniem jednak słowianie mają biologicznie wspolne cechy. Lunasol Podaj cechy fizyczne typowych Słowian? Zarówno męskie jak i żeńskie. proud_pl Najlepiej jak byś poszukał sobie klasyfikacji rasowych ,trochę ciężko znaleźć ,ale się da i tam znajdziesz dokładne opisy. Tu masz przykłady facetów o Sławiańskiej urodzie: co wiem na pewno to szerokie i dosyć wąskie oczy ,oraz szerokie usta i dosyć duży ,prosty niezadarty teraz podaj cechy typowego niemca. Niebieskie oczy i blond włosy? hahaha proud_pl Dodam na marginesie ,że Germanie powstali z wymieszanych Sławian ,Skandynawów i Celtów. Wprawdzie te plemiona Sławiańskie wtedy tak nie były określane ,ale genetycznie nimi były i Sławianami oficjalnie stały się w przyszłości. Z resztą to samo tyczy się Skandynawów. guytzoo Niech spotkają to może im rozum powróci ;) wesoly_statek Mechło Wrzesław : " Pogańskie Tajemnice Pomorza "Mechło Wrzesław : " Chąśnicy - Słowiańscy wikingowie" : " Słowianie Połabscy "L. Matela : " tajemnice Słowian" - o kulturze duchowej słowian Andrzej Szyjewski : " Religia Słowian " - bardzo interesująca pozycja choć dotyczy bardziej Słowian wschodnichPolecam także poczytać źródła tekstowe , jak Kronikę Słowian Helmoda czy Czyny Duńczyków Saxo Grammaticusa , mnóstwo interesujących informacji o Słowianach północno-zachodnich. Warto samemu wyrobić sobie zdanie bazując na tekstach 14 poruszył bardzo interesujący temat dotyczący haplogrupy R1a1 , jednakże nie posiadając wykształcenia medycznego uważam że ryzykownie było by gdybym wypowiadał się na ten temat . Pozdrawiam wszystkich Słowianofilów! lesnyduch W tekstach na tym blogu znajdują się odniesienia do chyba wszystkich tych pozycji ,ale dzięki za wyręczenie mnie. Dodam od siebie absolutną podstawię jeśli chodzi o religię Sławian: Aleksander Gieysztor "Mitologia Słowian". Na bazie tej książki powstały pierwsze polskie grupy Rodzimowiercze. Ottiss14 Polecam interesująca , XIX wieczna pozycję ,wznowioną w 2010 roku :Wojciech Cybulski : " O Runach Słowiańskich " , interesująca pozycja , szkoda że temat ten jest zupełnie ignorowanyprzez współczesnych historyków, zakładających że o żadnym piśmie u naszych przodków przed przyjęciem chrztu mowy być nie może. Oficjalna nauka odmawia naszym przodkom praktycznie wszystkiego , mnożą się pytania i niedomówienia . Czytałem ostatnio wywody jednego historyka na temat " Światowida ze Zbrucza" ,autor ten dowodzi iż nie jest to Słowiańska Rzeźba kultowa tylko Celtycka . Mam wrażenie że część współczesnych naukowców woli formułować kontrowersyjne hipotezy , jak ta o skandynawskim pochodzeniu Mieszka promowana przez Zdzisława Skroka, po to chyba tylko by książki lepiej się sprzedawały , taki chwyt marketingowy. Ciekawe co dalej.... lesnyduch Ano jest to dla mnie delikatnie mówiąc niezrozumiałe ,bo po kim jak po kim ,ale po rodzimych archeologach i historykach spodziewać się powinno podejścia raczej pro niż anty ,tym bardziej ,że przekręcanie ,manipulowanie ,fałszowanie faktów historycznych to element polityki obcych krajów ,szczególnie w naszym przypadku niemiec. To prawda ,że Sławianom odmawia się dosłownie wszystkiego ,a nawet dochodzi do prób zmieniania etniczności całych grup i plemion ,np. z Ranów próbują robić Germanów i nazywają ich Rugiami ,chociaz Ranowie Rugiów po prostu wybili i zasiedlili ich tereny ,ale takich przykładów jest więcej. A ciężko to skojarzyć z czymkolwiek innym niż filozofią Hitlera ,który robił niemców z Kaszubów ,Mazowszan ,Ślązaków ,a nawet o czym się dowiedziałem stosunkowo niedawno z górali. Sławianie mają być prymitywami ,tchórzami ,nie znającymi pisma rolasami którymi rządzili zawsze obcy. O Runach Sławiańskich chętnie przeczytam tym bardziej ,że boli mnie jak ignorowany jest fakt ich istnienia. Nikt nie udowodnił fałszerstwa ,wręcz wszystko wskazuje na ich prawdziwość ,a jednak jest to olewane. Ale nie tylko nas to dotyczy. W jakimś wywiadzie z Vargiem Vikernesem mówił on o tym jak za młody przeczytał w gazecie o wykopaniu w Szwecji jakiegoś rodzaju kalendarza ,ale nigdy później nie znalazł na ten temat ,ani słowa i prawdopodobnie został on zniszczony. I tutaj jeszcze taki fragment:" Wiele lat później (po wyjściu z więzienia oczywiście) odwiedziłem kilka wykopalisk archeologicznych we Francji i rozmawiając z pilotem oprowadzającym dowiedziałem się ,iż osoba która dokonała odkrycia oskarżyła archeologów o zniszczenie dowodów ,gdyż znaleźli coś co im się nie spodobało. Miał przez to na myśli coś co nie pokrywało się z ich hipotezami. Przeprowadziłem więcej badań i okazało się ,iż jest to dosyć powszechne zjawisko. Archeologowie ,często systematycznie niszczą dowody które znajdują ponieważ nie potrafią ich wyjaśnić lub są one w sprzeczności z ich hipotezami. Ignorują oni również owe dowody,jeśli wykopalisko zostało już zabezpieczone ,a nie pasuje do ich koncepcji [tak jest z runami sławiańskimi. "Naukowcy" robią tytuły pisząc prace "naukowe" ,a potem mieliby sami siebie ośmieszać i podważać swoje tytuły? Możesz na ten temat dowiedzieć się więcej z to nie przywara jedynie archeologów ,a wszystkich istot ludzkich. Jak powiedziałem już wcześniej , dzisiejszy człowiek jest wykolejeńcem ,hybrydą ,udomowionym podczłowiekiem. Niewiele zostało w nim honoru." Ottiss14 W całych praktycznie wschodnich i północnych Niemczech , miedzy Odrą a Łaba występują setki wykopalisk archeologicznych dotyczących Słowian , o stanowiskach archeologicznych germańskich plemion w tych landachnie słyszałem. Polecam odwiedzić zrekonstruowany gród słowiański Gross Raden niedaleko miasta Schwerin, dawny Zwierzyn , Skwierzyn , byliśmy tam z żoną i z dzieciakami w środku lata , byliśmy jedynymi turystami , pustka! A zaręczam że w Polsce nie ma tak dobrze zrekonstruowanego grodu Słowian , link: na Rugii , oprócz pięknych kredowych klifów , warto wstąpić na Kap Arkona , chyba nie musze komentować swoich wrażeń. W mieście Wolgast (dawna Wołogoszcz ) znajduje się wmurowany w fundament kościoła kamień Jarowita , także wewnątrz świątyni , na ścianie widnieje postać Jarowita trzymającego włócznie, to autentyczny sakralny zabytek naszych przodków. W kościele w Bergen na Arkonie znajdziemy analogiczny kamień Świętowita , w Sadlnie niedaleko Trzebiatowa , spod fundamentów kościoła wystaje kamień przedstawiający postać mężczyzny , najprawdopodobniej czczonego w Trzebiatowie Białoboga , w Tychowie koło Białogardu na miejscowym cmentarzu znajduje się głaz narzutowy zwany : "Trygław" , analogia oczywista. Co więcej od miejscowych słyszałem że tamtejszy ksiądz często wygłasza kazania stojąc na tym właśnie głazie :) . W okolicach Zaniemyśla , w miejscowości Jeziory Małe znajduje się częściowo zatopiony krąg kamienny , chyba jedyny taki w Wielkopolsce, ciężko tam trafić, na miejscużadnych informacji, widocznie nikt się tym nie interesuje.... Jeszcze jedna kwestia , pamiętam że w latach 80 / 90na lekcji historii zawsze utożsamiano Biskupin z kultura Prasłowiańską, dziś używa się terminologii łużycka , odcinając się od słowiańskich korzeni. Udowodniono także że kultura Łużycka nie ma nic wspólnegoani z germanami ani z celtami , zatem z kim?!? Gdyby jednak ze Słowianami , to hipoteza o przyjściu Słowianna nasze ziemie około 5 wieku ległaby w gruzach , a to chyba nikomu nie na rękę. Dziwne że Prusowie siędzątutaj od 1 , 2 stulecia a my dopiero od 5 wieku , mimo iż pochodzimy z jednego pnia , bałto- słowiańskiejwspólnoty lesnyduch Prusacy to zgermanizowani Sławianie temu chyba nikt nie śmie przeczyć ,chociaż nic mnie nie zdziwi. Przecież Łużyczanie i Wenetowie to są dwie największe i najważniejsze grupy z których się wywodzimy! Bez Łużyczan nie byli byśmy Polakami tak samo jak bez starożytnych Polaków i Greków nie byłoby dzisiejszych ja właśnie znalazłem ciekawy artykuł: lesnyduch Chętnie z Tobą porozmawiam przyjacielu ,napisz mi swój adres mailowy w komentarzu pod dowolnym wpisem na tym blogu; zapiszę adres ,a komentarza nie zamieszczę (każdy muszę zaakceptować). bluearmy Z tymi Słowianami to zagadkowa historia, przybyli podobno ze wschodu (około IV co by się zgadzało, bo sprawdzałem ile mamy wspólnych słów z Persami. Do dziś jestem w stopniowo na obecne ziemie Polski bardzo słabo zaludnione przez inne plemiona, słabo zorganizowane. Sami też się nie garneli do siebie. Polska naprawdę szumiała głównie drzewami w tamtych czasach. Po 400 latach Słowian nadal było mało i żyli w małych grupach, żywiąc się tym co dał las, jak wilki broniąc się przed sąsiadami. Na Pomorzu w ogóle Słowian nie było. Jeśli dokonania ludów, ówcześnie zamieszkujących tereny obecnej Polski, przypisujemy „naszym”, to nie należy używać nazw: Polanie, hipoteza, że niewielka grupa „cwaniaków” przybyła na te ziemie i „ogarnęła” całe towarzystwo. Podobnie jak Kolumb w Ameryce, czy Wikingowie na Rusi. Niestety nie można dojść, kto to był – z zachodu, czy z południa, a może Wikingowie. Uciekinierzy, czy ekspedycja, czy to był przypadek, czy akcja zaplanowana. Wystarczyło mieć wtedy kilkuset zawodowych wojów, żeby stworzyć państwo – Polskę. Polska powstała w 5 min., to nie był wielowiekowy proces. Mieliśmy szczęście, że na wschodzie też jeszcze tylko drzewa szumiały, bo bym te słowa pisał cyrylicą :) taktorobie Czy Ty to napisałeś ,żeby wypisać wszystko co wiesz? Sławianie nie przybyli ze wschodu ,zawsze tutaj byliśmy tylko ,że jako różne ludy które się wymieszały ,byliśmy Scytami ,Sarmatami ,Alanami ,Wenetami ,Wendami ,Łużyczanami i wieloma innymi ,nikt nikogo nie ogarniał ,gromadziliśmy się w społecznościach zwanych opolami i do powstania Polski doprowadziła agresja z zachodu. Pomorze było nasze zawsze nawet jeśli wygoniliśmy stamtąd jakichś dzikusów z zachodu ,już Mieszko I odbijał bowiem nasze Pomorze z rąk wikingów ,których z resztą potem zatrudnił jako straż graniczną. "Na Pomorzu w ogóle Słowian nie było. Jeśli dokonania ludów, ówcześnie zamieszkujących tereny obecnej Polski, przypisujemy „naszym”, to nie należy używać nazw: Polanie, Słowianie." - ówczesne dokonania czyli jakie? Bo Chąśnicy byli Sławianami z różnych plemion ,Ranami ,Pomorzanami ,Oksywami i wieloma innymi. Mało tego. Słyszałeś kiedykolwiek o świątyni o nazwie Arkona? To najświętsze miejsce wszystkich Sławian. Wiesz gdzie teraz się znajduje? W niemczech ,a w miejscu dawnej świątyni stoi rzeźba Świętowita. To tak apropos które ziemie są czyje. Więc za przeproszeniem wsadź sobie te hipotezy. Konflikt między autochtonistami ,a allochtonistami jest bezpodmiotowy ,bo obie strony mają rację ,ludy o tym samym pochodzeniu (głównie z terenów znad dzisiejszego iranu -co może wyjaśniać podobieństwa między starosławiańskim ,a perskim) w różnych odstępach czasu osiedlały się na terenach Polski wschodnich niemiec i innych krajów Sławiańskich na wschód i południe od nas ,a zaczęło się to 10 tys. lat temu. Wtedy nie można chyba mówić nawet o żadnych konkretnych plemionach. Tak na marginesie Scytowie są często błędnie portretowani jako ludzie o urodzie irańskiej co wynika z niewiedzy autorów ,którzy za bardzo wzięli sobie do serca iż byli oni ludem irańskim. Idąc tym tropem Biali ludzie nie powinni istnieć biorąc pod uwagę tereny z jakich wyszli (pomijając Neandertalskie korzenie ,a ten wyszedł z Europy). Wszystkie mumie Scytyjskie to ludzie o blond włosach różnych odcieni ,ale blond ,czasem lekko rudawych. Na szczęście jak przejrzeć grafiki ich przedstawiające to jest pół na pół. Tak samo ludzie uważają ,że Węgrowie mają azjatycką krew w sobie. W pewnym sensie tak ,ale kto się interesuje ten wie o tzw. białych hunach. Prawdopodobnie Attyla był jednym z nich. Ale to już meandry historii ,zbyt odszedłem od tematu. Apeluję ponownie ,by dać sobie spokój z hipotezami ,tym bardziej ,że często są one elementem polityki obcych krajów ,i fakt ,że powtarzają je niektórzy nasi rodacy nic nie zmienia. Ottiss14 'Byliśmy Scytami, Sarmatami" wow jestem pod wrażeniem :P:P "dzikusów z zachodu" lol Skąd te rewelacje ? pixi222 I słusznie ,poczytaj o kulturze i dokonaniach Scytów i Sarmatów. Po nich niestety zostało nam zamiłowanie do koni i opieranie się w walce na łuku. Ottiss14 "...niestety tylko..." Ottiss14 Czytałam ;) Poza tym studiuję archeologię i moi wykładowcy by się uśmiali słysząc, że Polacy pochodzą od Scytów, czy Sarmatów. To są jakieś wymysły jak te o alfabecie słowiańskim sprzed Cyryla i "Dzieje" Herodota, Strabona, czy Biblię. Poza tym źródła archeologiczne. Jeśli już to mamy trochę genów po gwałtach Scytów na napadniętych przedstawicielkach kultury łużyckiej :P, chyba, że napadów nie było tylko import zabytków... pixi222 Archeologowie nie są wyrocznią tym bardziej ,że wielu z nich potrafi niszczyć odkrycia ,żeby tylko ochronić swoją pozycję ,tym bardziej ignorowanie faktów nie jest problemem. Proponuję ,żeby któryś wykładowca zapoznał się z tematem run sławiańskich i udowodnił iż są sfałszowane ,bo jak na razie nikomu się to nie udało. Ja wiem ,że dla archeologów podejście zgodne z główną linią propagandową w nauce która ciągnie się jeszcze od nazistów jest wygodne i popularne,ale proponuję myślenie samodzielne bo tych co niczego nie odkryli i nie udowodnili nikt nie pamięta i nie gwałtów nie było Scytowie żyli na tych terenach ,Sarmaci którzy od nich pochodzili potem ich stąd przegonili ,a na stałe zostali tutaj Alanowie z Sarmatów. Wyśmiewano się ,że Polacy mają pochodzić od Sarmatów w XIX wieku więc trochę masz opóźnione podejście ,dzisiaj już wiemy ,że jesteśmy głównymi nosicielami ich genów. Ottiss14 Aha, margines powoduje, że skreślasz wszystkich archeologów ? :(Wszelkie dowody na "runy słowiańskie" są POSZLAKOWE. Jakieś znaki wg źródeł pisanych miały być np. podpisy pod posągami bóstw w Radogoszczy, czy jakieś kreski i kropki, ale materialnych dowodów ni ma. Możliwe, że jakiś system zapisu znaków był, ale naukowcy zgadzają się, że pismem tego nazwać nie można. Jeśli będą materialne odkrycia to zmienią zdanie :P Znane są jedynie prymitywne znaki z zabytków np. znaki rzemieślnicze, swastyki, różnorakie "symbole", kreski Urbańczyk: Vlesova kniga - fałszerstwo niedoskonałe. W: Słowianie i ich sąsiedzi we wczesnym średniowieczu. Dulinicz Marek (red.). Tu opisane jest którzy powielają wyssane z palca tezy, czy podparte fałszerstwami lub wątpliwymi źródłami też nikt nie szanuje. Scytowie pojawili się na stepach nadczarnomorskich na przełomie VII i VI pochodzili od Scytów ? lol Sarmaci byli spokrewnieni ze Scytami, Medami, Partami i Persami. to nie to samo, co "pochodzili".1. Mnich Chabr autor dzieła "O literach" (O pismenechъ), które do naszych czasów zachowało się z XIV-wiecznych i późniejszych odpisach podaje rok 863 za datę utworzenia alfabetu słowiańskiego pisząc tak: "Najpierw Słowianie, będąc poganami nie mieli liter, a nacięgami liczyli i wróżyli. Ochrzciwszy się, rzymskimi i greckimi literami posługiwali się przy pisaniu słowiańskiej mowy, ale bez należytego porządku. I tak było przez długie lata. Potem zaś Bóg miłujący ludzi i wszystkich rządzących nie chcąc pozostawić rodu ludzkiego bez mądrości i zbawienia, zlitowawszy się nad ludem słowiańskim, zesłał im świętego Konstantyna Filozofa, zwanego Cyrylem, męża sprawiedliwego i prawego, który stworzył im trzydzieści osiem liter, jedne na wzór grecki, a inne wedle mowy słowiańskiej".2. Żywot Konstantyna i Żywot Metodego potwierdzają tezę mnich Chabr: "... zesłał im świętego Konstantyna Filozofa, zwanego Cyrylem, męża sprawiedliwego i prawego, który stworzył im trzydzieści osiem liter, jedne na wzór grecki, a inne wedle mowy słowiańskiej". Wzorował się na alfabecie greckim i MOWIE Słowian (gdyby miła na literach słowiańskich to by tak przecież napisano).5. A. Buko, Archeologia Polski wczesnośredniowiecznej.:Miejscowość Podebłocie leży w gminie Trojanów (południowe Mazowsze), około 100 km na południe od Warszawy i zaledwie kilka km od brzegów Wisły w tym rejonie. W 1986 r. odkryto tam znalezisko, które przeszło do historii pod nazwą "tabliczki z Podebłocia". Natrafiono na nie w dwóch obiektach osady, której chronologię określono na okres od VII/VIII w. do końca IX w. (faza I) i od końca IX do połowy XI w. (faza II). Wszystkie tabliczki, których jest trzy łączy jedna cecha, mianowicie taka, że na ich powierzchni występują zagadkowe znaki przypominające pismo. Co się znajduje na tych tabliczkach nie zostało dotychczas w pełni wyjaśnione. Badania petrograficzne dotyczące składu surowców z których wykonano tabliczki wskazują, że dwie z nich zostały wykonane na miejscu z miejscowych surowców, natomiast jedna tabliczka została wykonana z glin nie występujących w tych okolicach, a więc najpewniej jest importem z zewnątrz. (...) Badania wykazały, że tajemnicze znaki na tabliczkach z Podebłocia mają najpewniej związek z alfabetem greckim(odczytano grecki monogram imienia Chrystusa ICXC)." pixi222 To ,że Sarmaci pochodzili od Scytów to uproszczenie ,ale wyszedłem założenia ,że można go użyć ponieważ Scytowie byli pierwsi ,a niezaprzeczalnie te dwie kultury były ze sobą ściśle związane w tym genetycznie. Nie sądzę jednak by byli spokrewnieni zarówno ze Scytami jak i Persami bo ci pierwsi byli blondynami i fizycznie się nie różnili od Sławian praktycznie w ogóle. Chociaż oczywiście wpływy kulturowe były ,w języku perskim jest słów pochodzenia Sławiańskiego (Scytyjskiego).Co do run sławiańskich to rozumiem ,że to tajemnicze niewystępujące nigdzie pismo może należeć do każdego tylko nie do ludzi którzy tutaj żyli zapewne dlatego ,że byli to tylko prymitywni Sławianie...Chciałem zauważyć ,że runy skandynawskie prawdopodobnie powstały w oparciu o pismo łacińskie więc nie widzę powodu dla którego Sławianie mieliby nie stworzyć swojej wariacji na najpewniej z alfabetem greckim tak? Rozumiem ,że tak samo jak Scytowie mają związek z Osetyńczykami z którymi nic ich nie po prostu poczytaj o odkryciach genetyków i rozprawy na ten temat ,wystarczy wpisać w wyszukiwarce "Słowianie Scytowie" ,albo "Polacy Scytowie" i podobne ,a znajdziesz rozmowy na forach naukowych o genetyce ,artykuły zainteresowanych etc. To ,że nie było kulturowej ciągłości nic nie znaczy w tym przypadku ,ja mam teorię (którą dzielę z innymi) ,iż zarazy i wojny doprowadziły do zubożenia kulturowego na naszych masz jeden z linków: Ottiss14 Skąd masz tak dokładne dane o wyglądzie Scytów i Słowian ? Na jaki wiek one są ?Jakie wpływy kulturowe ?! W j. perskim są słowa podobne do dzisiejszych słowiańskich, bo nasze języki pochodzą od tego samego rdzenia ! Przejrzyj wstęp do nowej wersji "Mitologii Słowian" nigdzie jakieś pismo nie występuje to go zwyczajnie nie było :P lub nie zostało jeszcze odkryte, co jest dziwne (wszędzie wokół jest multum znalezisk, a u nas niet - to pokazuje, że coś kiepsko było z pismem u Słowian).Oczywiście, że mogli stworzyć. Jak będą takowe znaleziska to wszyscy solidarnie to przyjmą za prawdę, ale póki co to tylko o źródła potwierdzające brak związku Osetyńczyków ze archeologiczny portal i dyskusję pod nim o tym: z niego, że te badania genetyczne to dopiero początki, są jeszcze mało wiarygodne, zbyt ogólne i nie mogą takich wyroków jak podajesz wydawać. pixi222 Ponoć wszystkie języki europejskie pochodzą z tego samego rdzenia ,Polacy i Niemcy żyją obok siebie od tysiącleci i podaj mi ile słów niemcy mają z Polskiego? Język Polski oczywiście jest bardzo bogaty więc na ziemniaki można powiedzieć ziemniaki ,albo kartofle ,ale to wynik też okupacji kilkukrotnej ukochanego sąsiada ,tymczasem jak mogą te słowa znaleźć się w perskim ,albo wedyjskim? Dlaczego wedyjski nazywa się w ogóle tak jak się nazywa i dlaczego pochodzi to od staropolskiego "wiedza"? Genetyka wykazała ,że wśród Osetyńczyków haplogrupa występująca w mumiach Scytyjskich (haplogrupa Sławiańska) występuje u 1% ludzi ,a więc grubo poniżej błędu statystycznego (choć tutaj takie nie występują). Ta sama haplogrupa występuje w największym stężeniu u Łużyczan ,a więc jednych z najstarszych odłamów Sławian który przetrwał hermetycznie do dzisiaj ,oraz o jakieś trzy procent mniejszym u Polaków ,a u nas wynosiło ponad 60%. Nie wiemy też nic o języku Scytów ,więc uznawanie Osetyńskiego za jego kontynuację jest śmieszne ,tym bardziej ,że słowa polskie w perskim najprawdopodobniej wzięły się poprzez wpływy kulturowe Scytów na tych terenach ,bo wiemy ,że wymiana i wzajemne wpływy były. Jeżeli przeczytałaś podany artykuł to powinnaś z resztą wyciągnąć z niego już kilka ciekawych informacji ,szczególnie właśnie z dziedziny językoznawstwa. Hmmm...wyniki badań genetycznych są mało wiarygodne? To ciekawe bo dzisiaj się na ich bazie skazuje lub uniewinnia wielu ludzi w sądach i uchodzą one za najbardziej wiarygodne i precyzyjne źródło wiedzy jakie dzisiaj człowiek jest wstanie uzyskać. Rozumiem ,że wiedza archeologów jest dużo bardziej precyzyjna ,na temat tamtego okresu. Bo wydawało mi się ,że to jeden z najbardziej niezbadanych przez tę naukę tematów. Są tylko domysły ,hipotezy i jedno wielkie gdybanie które najczęściej jest częścią polityki. Nam nie grozi używanie tych odkryć do propagandy ,mamy nieco inny nie-rząd niż nasi sąsiedzi ,więc nie bał bym się tak tego. Myślę ,że to dobra odtrutka na wieczne odmawianie Polakom wszystkich godności i zasług ,wiecznego poniżania opartego na fałszerstwach ,kłamstwach i propagandzie. Nie sądzę by ludziom to wpłynęło na życie ,ale przynajmniej dzieci będą się mogły czegoś ciekawego dowiedzieć na historii ,trochę więcej o Polsce sprzed chrystianizacji ,choć okres bezpośrednio poprzedzający ten smutny moment naszej historii nadal jest Kiedy było nowe wydanie Gieysztora? Którego wydania mam szukać? Ottiss14 Wydanie z 2008 r. poprawione i uzupełnione plus ciekawy mi oceniać, który język jest bogatszy :P W niemieckim jest za to wiele słów z dużą ilością liter :)Przy tak odległych okresach genetyka jeszcze za dużo nie pomaga, a bardziej mąci. pixi222 No tak mąci ,właśnie tak uważają archeologowie niszczący znaleziska. Bo mącą. Wybrałaś dobry kierunek studiów ,gdybym był nadal młodzieńczym idealistą i nie miałbym rodziny na utrzymaniu też bym pewnie na ten kierunek poszedł ,ale nie bój się genetyki. Rozumiem sceptycyzm ,ale jak już pisałem nie ma wiarygodniejszego źródła niż badania genetyczne ,o czym zaświadczą specjaliści od medycyny sądowej.
W rezultacie rozpadł się sojusz między Słowianami a Awarami. Słowiańska okupacja Grecji trwała do IX wieku, kiedy to Bizancjum udało się ich wydalić. W tamtym okresie Słowianie byli już mocno osadzeni na Bałkanach i innych rejonach centralnej i wschodniej Europy. Kulturowe Rozchodzenie się Słowian
Centrum Słowian i Wikingów na Wyspie Ostrów koło Wolina jest rekonstrukcją osady sprzed tysiąca lat. W historycznych zabudowaniach toczy życie codzienne dawnych mieszkańców wyspy. Mieszkają, pracują i bawią się na oczach i z udziałem widzów. Największą publiczność ma tutaj doroczny Festiwal Słowian i wioska powstaje w oparciu o wiedzę, jakiej dostarczają wyniki badań archeologicznych prowadzonych na terenie Wolina. Chaty buduje się tutaj tak jak przed wiekami. W zrębowych konstrukcjach nie znajdziemy ani jednego gwoździa. Ściany domów zbudowane są z poziomo i warstwowo ułożonych bali, połączonych w narożnikach za pomocą zacięć, w najprostszej formie „na obłap”. Docelowo ma tutaj stanąć 27 budynków (dziś jest kilkanaście), a do tego bramy wjazdowe, wały, umocnienia obronne i nabrzeże skansen żyje i rozwija się. Możemy tutaj podpatrywać, jak wyglądała praca naszych przodków, ale również spróbować własnych sił w historycznych zawodach. W otoczeniu rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej zabudowy turyści uczą się lepić naczynia z gliny, wyrabiać filc i pisać gęsimi piórami. Poznacie tutaj także zasady walki z dawnych czasów (wyposażenie wojowników można zobaczyć i przymierzyć w zbrojowni), w karczmie zaś będziecie mogli spróbować podpłomyków pieczonych na blasze z miodem, marmoladą lub twarogiem, chleba ze smalcem i herbatę ziołową. Jest tutaj także cała chata zielarza. Wyroby ze szkła - paciorki, pierścionki, naczynia - zgromadzone są w chacie szklarza, skóry dzikich zwierząt znajdują się w chacie myśliwego, a w chacie skórnika prezentowane są gotowe wyroby – sakwy, buty, pasy i kaftany. Do atrakcji skansenu należy chata mincerza, w której można zapoznać z etapami produkcji dawnych monet, zobaczyć stemple, młotki i inne narzędzia, a w końcu samemu wybić monetę. Wolin słynął z handlu, nie mogło zatem zabraknąć tu kantoru i magazynu kupieckiego. Jest też warsztat introligatorski, chata skryby, bursztynnika, jubilera, rybaka i rogownika, który rogi zwierzęce zamienia w instrumenty i czynny jest w następujących godzinach: kwiecień – czerwiec lipiec – sierpień wrzesień – październik Bilet normalny kosztuje 7,50 PLN, ulgowy - 5,50 plaże w Międzyzdrojach, Wisełce i MiędzywodziuKontaktStowarzyszenie Centrum Słowian i Wikingów, ul. Graniczna 2, 72-510 Wolin, tel. 605 640 644, 601 981 367; adres skansenu: Wyspa Ostrów, Recław 37, Wolin (wjazd do skansenu od strony miejscowości Recław)Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Tłumaczenie hasła "Wikingowie" na ukraiński . Вікінги, вікінги to najczęstsze tłumaczenia "Wikingowie" na ukraiński. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Wikingowie czcili wiele mitycznych bóstw, takich jak Odyn, Thor, Freyr, Freja i Hel. ↔ Вікінги поклонялись багатьом міфічним богам, у тому числі Водану, Тору
Opublikowano: | Kategorie: HistoriaLiczba wyświetleń: 565Jak dowiadujemy się z najnowszych odkryć archeologicznych przeprowadzanych przez polski zespół archeologów na Dalekiej Północy pod kierunkiem prof. Przemysława Urbańczyka, słowiańscy żeglarze, niewykluczone, że nawet z terenów położonych nad Wisłą, uczestniczyli w wyprawach Wikingów na północny Atlantyk a co więcej brali udział w zasiedlaniu dalekiej to, odkryte w ostatnich latach w Skandynawii ślady typowo słowiańskich chat z IX – X wieku, zupełnie odmiennych od ówczesnej zabudowy miejscowej. Takie chaty znajdują się w Danii, Szwecji, Norwegii oraz właśnie na Islandii. Polscy archeologowie zajmują się badaniami na Islandii od 1999 r., poszukując najstarszych śladów osadnictwa na wyspie. Profesor Urbańczyk prowadził także wiele badań na Lofotach, gdzie odkrył zaginione miasto Wikingów – Vagan, oraz za kręgiem polarnym, na przylądku Norkap. Jak podkreślał, od samego początku badań na wyspie lodu, pojawił się wątek słowiański, bowiem znanym jest faktem, że Słowianie wraz z Wikingami docierali do północnej Norwegii, i na Islandię, i tam też się osiedlali. Nie byli to ani jeńcy ani niewolnicy, bowiem w tradycji Wikingów budowa domów była atrybutem ludzi nie tworzyli jeszcze jednorodnego narodu, byli raczej kastą czy grupą zawodowych kupców, żeglarzy i piratów. Nie wiemy też dokładnie jacy Słowianie zatem przystępowali do tej nordyckiej społeczności, choć mówi się o Połabianach. Wikingowie cenili ludzi potrafiących walczyć i budować okręty, ludzi znających się na żeglowaniu. Zatem Słowianie słynący z tych cech, a także znani z piractwa na Bałtyku i Morzu Północnym nie byli przez Wikingów na Islandii doprowadziło jednak do znacznej dewastacji wyspy ( wycięto lasy), choć sprowadzono na nią bydło, niezbędne do przeżycia w tamtych Jakub Jasiński Źródło: Serwis NPN Poznaj plan rządu!OD ADMINISTRATORA PORTALUHej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym. Fotogaleria: XVIII Festiwal Słowian i Wikingów w Wolinie - 2012: www.wikingowie.deviantart.com. Poprzedni kliknij lewą strzałk
„Wikingowie są na fali. Widoczne jest to szczególnie w czasie cieszącego się coraz większą popularnością Festiwalu Wikingów i Słowian na Wolinie, gdzie co roku przyjeżdżają tysiące osób. To sygnał wskazujący na zapotrzebowanie na wikingów” – opowiada PAP dr Leszek Gardeła, archeolog, pracownik Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz Research Fellow w Centrum Średniowiecza i Kultury w Reykholt na Islandii – specjalista zajmujący się epoką wikingów. W kulturze popularnej pokutuje mit wikinga jako bezlitosnego łupieżcy napadającego na przybrzeżne osady. Tymczasem zdaniem dr. Gardeły obraz ten nie jest wcale taki oczywisty. „Przede wszystkim trudno jest jednoznacznie zdefiniować postać typowego wikinga. W świecie anglosaskim – potocznie określa się w ten sposób każdą osobę z obszaru Skandynawii z czasów VIII-XI wieku. Nieco inna definicja panuje na kontynencie. Sprzeczne ze sobą są również analizy lingwistyczne określenia +viking+” – opowiada dr Gardeła. Być może słowo to pochodzi od staronordyckiego słowa vik, oznaczającego zatokę. W takim rozumieniu wiking byłby człowiekiem z zatoki. W drugim znaczeniu, również wypływającym z analiz lingwistycznych, należałoby łączyć określenie „viking” z czynnością, a nie miejscem. Wyruszanie na „viking” to wyruszanie po łup, czyli po prostu piractwo. W takim rozumieniu „viking” to okresowa profesja, pozwalająca na wzbogacenie się. Jak opowiada dr Gardeła, ostatnio zaproponowano jeszcze jedną interpretację, według której źródłosłowem tego określenia też jest czynność, ale polegająca na „zmianie miejsca w czasie wiosłowania”. W tym kontekście wiking to osoba wiosłująca, a nie krwawy rzezimieszek. „Stereotyp krwawego wikinga pojawił się w kulturze masowej zapewne pod wpływem kultury zachodniej. Przecież doskonale znane są z anglosaskiej historiografii opisy ataków Skandynawów na Anglię czy Szkocję. Dodatkowo potwierdzają je wyniki ostatnich wykopalisk – w postaci zmasakrowanych szczątków najeźdźców bądź śladów ich obwarowanych obozowisk z okresu wczesnego średniowiecza” – dodaje archeolog. Polscy naukowcy zaczęli się interesować tematyką wikińską już w okresie zaborów w XIX wieku. Najgłośniejszym echem odbiła się praca Karol Szajnochy, historyka Uniwersytetu Lwowskiego, w której przekonywał, że do powstania państwa polskiego przyczynili się walnie Lechici, rozumiani jako plemię pochodzące ze Skandynawii. „Była to karkołomna teoria oparta o, patrząc z naszej perspektywy, naciągane przesłanki natury lingwistycznej. Autor nie był w stanie wesprzeć swoich dywagacji ani dowodami archeologicznymi, ani źródłami pisanymi” – przekonuje dr Gardeła. Do argumentów przytaczanych przez Szajnochę powrócił ostatnio Zdzisław Skrok w książce „Czy wikingowie stworzyli Polskę?”. Jednak zdaniem dr. Gardeły trudno o jednoznaczne dowody silnej obecności Skandynawów na terenie obecnej Polski. Nie skłaniają go do tego źródła pisane lub archeologiczne, w których czytelny byłby jakiś konflikt czy zdecydowany wpływ z Północy. „Do niedawna Polscy archeolodzy uparcie twierdzili, że mieszkańcy Skandynawii często grzebali swoich zmarłych w grobach komorowych, czyli w zagłębionych w ziemię jamach ze ścianami wykonanymi z drewna – swoistych +podziemnych domach+. Stąd podobne konstrukcje odkryte na terenie naszego kraju traktowano jednoznacznie jako pochówki wikińskie. Dokładna kwerenda materiałów funeralnych z terenów Skandynawii i innych obszarów leżących w obrębie wikińskiej diaspory wskazuje, że nie był to aż tak powszechny i typowy pochówek w tym rejonie” – mówi naukowiec. Już dr Andrzej Janowski ze szczecińskiego oddziału Instytutu Archeologii i Etnologii PAN zwrócił uwagę na to, że nie tylko forma grobu jest istotna, ale również jego wyposażenie – a to jego zdaniem w polskich pochówkach komorowych wcale nie wskazywało na pochodzenie z dalekiej Północy. Przykładowo w grobach dotąd uważanych za skandynawskie w zasadzie brak broni, szczątków zwierzęcych czy biżuterii o takim pochodzeniu. Wzornictwo tej ostatniej wskazuje raczej na wpływy słowiańskie. „Groby komorowe znalezione w Polsce są dość późne i zasadniczo pochodzą XI wieku. Znajdującym się w części z nich trumnom należy raczej przypisać konotacje związane z ekspansją chrześcijaństwa, a nie wikingów” – uważa dr Gardeła. W jaki sposób zatem Skandynawowie chowali swoich zmarłych na ziemiach obecnej Polski? Czy jesteśmy ich w stanie wytropić, jeśli do nas dotarli? Zdaniem dr. Gardeły jest to zadanie bardzo trudne, bo wczesnośredniowieczne społeczności skandynawskie chowały swoich zmarłych w różny sposób, czasem mało dystynktywny – np. do niczego nie wyróżniającego się grobu szkieletowego wkładano jedynie żelazny nożyk. Podobnych grobów we wczesnośredniowiecznej Polsce było mnóstwo i nikt dotąd nie uznał ich za wikińskie. „Tylko kilka pochówków na terenie obecnego Pomorza, moim zdaniem, należy uznać z całą pewnością za należące do przedstawicieli dalekiej Północy, należą do nich odkrycia ze Świelubia oraz Elbląga” – dodaje. Błędem polskiej nauki – zdaniem dr. Gardeły – jest poszukiwanie śladów wikingów w Polsce tylko w grobach elitarnych. Kto wie, ile niepozornych grobów przybyszów uszło uwadze prowadzących wykopaliska. W kontekście wpływów skandynawskich rozpatrywana jest ostatnio także osada w Wolinie. Zdaniem archeologa było to miejsce, które najprościej opisać jako strefę wolnocłową na obecnych portach lotniczych. Mieszały się tam wpływy różnych, pochodzących z odległych rejonów kupców. „W Wolinie wiele znalezionych zabytków nawiązuje do stylu wikińskiego. Moim zdaniem faktycznie można uznać, że istniała tam jakaś grupa przyjezdnych rzemieślników i kupców z Północy” – uważa badacz. W X–XI wieku społeczności z różnych regionów ówczesnego świata posiadały szereg sposobów na manifestowanie swojej tożsamości i odmienności. Mógł to być specyficzny ubiór, ale także język, zwyczaje czy wierzenia. Osady handlowe, takie jak Wolin, stanowiły tygiel kulturowy, ale tam dominującą grupą byli jednak Słowianie. Skandynawowie z pewnością pojawiali się na polskich ziemiach, ale ich największa aktywność skupiała się na obszarach Pomorza. Byli to przede wszystkim kupcy, handlarze. „Ostrożna ocena wszystkich przesłanek wskazuje, że Skandynawowie nie mieli większego wpływu na ukształtowanie się polskiej państwowości. W materiale archeologicznym brak śladów konfliktu z obcą siłą – z najeźdźcą. Trudno również wytropić pochówki przybyszów – wiele z tych kiedyś uznanych za takowe, zostało źle zinterpretowanych – badający je archeolodzy tylko pobieżnie przyglądali się materiałom skandynawskim i w wielu przypadkach dokonywali błędnych porównań ” – kończy dr Gardeła. . Źródło: Komentarze
Jak wyżej już zostało wspomniane użycie słowa „wiking/wikingowie” w tytule publikacji (zwłaszcza) jest prawdopodobnie w większości przypadków spowodowane tym, że trafi ona dzięki temu do szerszego grona czytelników, czyli jest zabiegiem czysto marketingowym bardziej wydawców niż autorów. Można przymknąć oko na używanie
Wikingowie byli nie tylko dzielnymi i zaciekłymi w walce wojownikami ale również świetnymi budowniczymi statków oraz żeglarzami. Chociaż początkowo ludzie północy byli farmerami, pod wpływem braku wystarczającej ilości ziemi, zaczęli podróżować przez morza i lądy w poszukiwaniu nowych miejsc gdzie mogliby się osiedlić. Ci Ludzie Północy, do swoich podroży potrzebowali dobrych statków, które mogłyby przewieść ich dobytek i rodzinę. Zajmując nowe tereny, Skandynawowie musieli także być przygotowani do walki z wrogo nastawionymi tubylcami, nie zawsze chętnymi do przyjmowania nowych przybyszów pokojowo. Także styl życia wielu Wikingów, polegający na corocznych wyprawach wojennych celem zdobycia łupów, miał duży wpływa na rozwój ich floty. Powyższe czynniki doprowadziły to powstania słynnego i budzącego przez dwa wieki strach w niemal całej Europie, tzw. długiego statku wikingów. W ciemnych wiekach średniowiecza dla mieszkańców kontynentu europejskiego, pojawianie się takiego statku było oznaką zbliżającego się nieszczęścia - najazdu dzikich pogan z Północy. Łodzie wojenne, które były tak skonstruowane, że nadawały się zarówno do przemierzania mórz i rzek w głębi lądu. Były on na tyle lekkie, że można było je przetransportować lądem do koryt rzek nie mających ujścia do morza. Dzięki temu Wikingowie niepodziewanie mogli znaleźć się tam gdzie się nikt ich nie podziewał – w środku napadniętego państwa, nie raz nie przygotowanego na taki obrót zdarzeń. Istniało kilka rodzajów wojennych okrętów, w zależności od wielkości jednostki i celów do których były wykorzystywane. Najbardziej znanym okrętem Wikingów był Drakkar - czyli smoczy statek, zwany tak ze względu na bogato zdobiona belkę na dziobie (często przedstawiającą smoka). Był on najczęstszej używany przez bandy Wikingów, które najeżdżały obce tereny Europy. Te łodzie osiągały szybkość 10 węzłów na godzinę (około 18 kilometrów). Ich długość wynosiła około 20 metrów, przy 5 metrach szerokości. Napędzane były żaglami lub wiosłami przez załogę, liczącą od 40 do 60 (rzadziej do stu) osób. Niewielkie zanurzenie (do 1 metra) powodowało, że nadawały się do przemierzania drogą rzeczną oraz w razie potrzeby przenoszenia ich lądem w dorzecza innej rzeki. Pozwalało to rabować niczego nie spodziewających się mieszkańców krain, leżących w głębi lądu. W przeciwieństwie do innych jednostek, cały pokład statku był zrobiony z desek, co ułatwiało poruszanie się po nim, i co najważniejsze, skuteczną walkę, czy to bronią dalekiego zasięgu (jak łuk czy rzucany oszczep) czy abordaż na inny statek lub ląd. Najmniejszym statkiem (czy raczej większa łodzią) był Karvi. Posiadał on od 6 do 16 miejsc do wiosłowania. Mniejszym statkiem służącym do celów militarnych był Snekkje. Miał on około 20 miejsc do służących do wiosłowania. Typowa długość wynosiła 17 metrów, szerokość 2,5, a zanurzenie 0,5 metra. Załoga wynosiła około 40 ludzi. Nieduże zanurzenia i niewiele rozmiary, miały swoje zalety. Taki rodzaj łodzi, nie wymagał portu, bardzo dobrze nadawał się więc do przewożenia jednostek desantowych w niemal każde miejsce nadbrzeżne. Stosunkowo łatwo było go również transportować lądem, np. do koryta innej, nie mającej połączenia z morzem, rzeki. Dzięki temu Wikingowie mogli atakować siedliska ludzi czy bogate miejsca kultu religijnego, znajdujące się w głębi lądu. Skei był to najprawdopodobniej największy statek (odkryty) z ponad 30 miejscami do wiosłowania. Nazwa oznaczał ,,tego, który przecina się przez wodę". Długość wynosiła około 35 metrów. Budowa okrętu zawsze odbywała się nad brzegiem morza, lub rzeką, mająca ujście do niego . Budująca długie pokręty, Wikingowie, najpierw mocowali kil, długą, dużą belkę, wokół której konstruowano cały kadłub statku. Kil biegł przez całą długość okrętu i był jednym kawałkiem twardego drewna dębowego, co nadawało kadłubowi solidności i wytrzymałości. Następnie mocowano do kilu deski (z dębu, świerka lub sosny), które zachodziły jedna na drugą. Następnie deski były wzmacniane gwoźdźmi. Podkład kładziono na belkach zamocowanych pomiędzy burtami. Oktety Wikingów napędzane były siłą wiatru (żagiel) oraz wiosłami (siła ludzka), przy czym te ostatnie wykorzystywane były tylko gdy nie wiało i do wykonywania manewrów i desantów. Podobnie sterowanie polegało na umiejętnym wykorzystaniu wioseł oraz steru. Kobiety wikingów były odpowiedzialne za robienie żagli. W pierwszej kolejności robiły one małe, w kształcie diamentu, płótna (z wełny lub lnu) i obszywały je skórą aby zapobiec podarciu się. Następnie z wielu takich skrawków, zszywały duży, kwadratowy żagiel, którego szerokość wynosiła do 12 metrów. Było on mocowany na sosnowym lub świerkowym maszcie. Czasami dziób statku ozdabiała wyrzeźbiona belka z głową smoka lub węża, co miało budzić strach wśród wroga. Z tego powodu często mieszkańcy Europy nazywali okręty Wikingów statkami smoka. Symbol zależał często od dowódcy wyprawy i reprezentował w pewnym sensie jego osobę (niczym herb średniowiecznego rycerza). Zdobienia na dziobie miały również moc magiczną. Wikingowie wierzyli, że odstraszają one złe demony morza. Wracając jednakże w rodzinne strony, ściągano ze statków zdobienia, aby nie obrazić przyjaznych, rodzimych bóstw.
.
  • 86y78tvbr7.pages.dev/707
  • 86y78tvbr7.pages.dev/445
  • 86y78tvbr7.pages.dev/502
  • 86y78tvbr7.pages.dev/321
  • 86y78tvbr7.pages.dev/91
  • 86y78tvbr7.pages.dev/191
  • 86y78tvbr7.pages.dev/348
  • 86y78tvbr7.pages.dev/586
  • 86y78tvbr7.pages.dev/381
  • 86y78tvbr7.pages.dev/468
  • 86y78tvbr7.pages.dev/290
  • 86y78tvbr7.pages.dev/879
  • 86y78tvbr7.pages.dev/299
  • 86y78tvbr7.pages.dev/959
  • 86y78tvbr7.pages.dev/766
  • wikingowie bali się słowian