Tłumaczenie hasła "Wikingowie" na ukraiński . Вікінги, вікінги to najczęstsze tłumaczenia "Wikingowie" na ukraiński. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Wikingowie czcili wiele mitycznych bóstw, takich jak Odyn, Thor, Freyr, Freja i Hel. ↔ Вікінги поклонялись багатьом міфічним богам, у тому числі Водану, ТоруOpublikowano: | Kategorie: HistoriaLiczba wyświetleń: 565Jak dowiadujemy się z najnowszych odkryć archeologicznych przeprowadzanych przez polski zespół archeologów na Dalekiej Północy pod kierunkiem prof. Przemysława Urbańczyka, słowiańscy żeglarze, niewykluczone, że nawet z terenów położonych nad Wisłą, uczestniczyli w wyprawach Wikingów na północny Atlantyk a co więcej brali udział w zasiedlaniu dalekiej to, odkryte w ostatnich latach w Skandynawii ślady typowo słowiańskich chat z IX – X wieku, zupełnie odmiennych od ówczesnej zabudowy miejscowej. Takie chaty znajdują się w Danii, Szwecji, Norwegii oraz właśnie na Islandii. Polscy archeologowie zajmują się badaniami na Islandii od 1999 r., poszukując najstarszych śladów osadnictwa na wyspie. Profesor Urbańczyk prowadził także wiele badań na Lofotach, gdzie odkrył zaginione miasto Wikingów – Vagan, oraz za kręgiem polarnym, na przylądku Norkap. Jak podkreślał, od samego początku badań na wyspie lodu, pojawił się wątek słowiański, bowiem znanym jest faktem, że Słowianie wraz z Wikingami docierali do północnej Norwegii, i na Islandię, i tam też się osiedlali. Nie byli to ani jeńcy ani niewolnicy, bowiem w tradycji Wikingów budowa domów była atrybutem ludzi nie tworzyli jeszcze jednorodnego narodu, byli raczej kastą czy grupą zawodowych kupców, żeglarzy i piratów. Nie wiemy też dokładnie jacy Słowianie zatem przystępowali do tej nordyckiej społeczności, choć mówi się o Połabianach. Wikingowie cenili ludzi potrafiących walczyć i budować okręty, ludzi znających się na żeglowaniu. Zatem Słowianie słynący z tych cech, a także znani z piractwa na Bałtyku i Morzu Północnym nie byli przez Wikingów na Islandii doprowadziło jednak do znacznej dewastacji wyspy ( wycięto lasy), choć sprowadzono na nią bydło, niezbędne do przeżycia w tamtych Jakub Jasiński Źródło: Serwis NPN Poznaj plan rządu!OD ADMINISTRATORA PORTALUHej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym. Fotogaleria: XVIII Festiwal Słowian i Wikingów w Wolinie - 2012: www.wikingowie.deviantart.com. Poprzedni kliknij lewą strzałk
„Wikingowie są na fali. Widoczne jest to szczególnie w czasie cieszącego się coraz większą popularnością Festiwalu Wikingów i Słowian na Wolinie, gdzie co roku przyjeżdżają tysiące osób. To sygnał wskazujący na zapotrzebowanie na wikingów” – opowiada PAP dr Leszek Gardeła, archeolog, pracownik Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz Research Fellow w Centrum Średniowiecza i Kultury w Reykholt na Islandii – specjalista zajmujący się epoką wikingów. W kulturze popularnej pokutuje mit wikinga jako bezlitosnego łupieżcy napadającego na przybrzeżne osady. Tymczasem zdaniem dr. Gardeły obraz ten nie jest wcale taki oczywisty. „Przede wszystkim trudno jest jednoznacznie zdefiniować postać typowego wikinga. W świecie anglosaskim – potocznie określa się w ten sposób każdą osobę z obszaru Skandynawii z czasów VIII-XI wieku. Nieco inna definicja panuje na kontynencie. Sprzeczne ze sobą są również analizy lingwistyczne określenia +viking+” – opowiada dr Gardeła. Być może słowo to pochodzi od staronordyckiego słowa vik, oznaczającego zatokę. W takim rozumieniu wiking byłby człowiekiem z zatoki. W drugim znaczeniu, również wypływającym z analiz lingwistycznych, należałoby łączyć określenie „viking” z czynnością, a nie miejscem. Wyruszanie na „viking” to wyruszanie po łup, czyli po prostu piractwo. W takim rozumieniu „viking” to okresowa profesja, pozwalająca na wzbogacenie się. Jak opowiada dr Gardeła, ostatnio zaproponowano jeszcze jedną interpretację, według której źródłosłowem tego określenia też jest czynność, ale polegająca na „zmianie miejsca w czasie wiosłowania”. W tym kontekście wiking to osoba wiosłująca, a nie krwawy rzezimieszek. „Stereotyp krwawego wikinga pojawił się w kulturze masowej zapewne pod wpływem kultury zachodniej. Przecież doskonale znane są z anglosaskiej historiografii opisy ataków Skandynawów na Anglię czy Szkocję. Dodatkowo potwierdzają je wyniki ostatnich wykopalisk – w postaci zmasakrowanych szczątków najeźdźców bądź śladów ich obwarowanych obozowisk z okresu wczesnego średniowiecza” – dodaje archeolog. Polscy naukowcy zaczęli się interesować tematyką wikińską już w okresie zaborów w XIX wieku. Najgłośniejszym echem odbiła się praca Karol Szajnochy, historyka Uniwersytetu Lwowskiego, w której przekonywał, że do powstania państwa polskiego przyczynili się walnie Lechici, rozumiani jako plemię pochodzące ze Skandynawii. „Była to karkołomna teoria oparta o, patrząc z naszej perspektywy, naciągane przesłanki natury lingwistycznej. Autor nie był w stanie wesprzeć swoich dywagacji ani dowodami archeologicznymi, ani źródłami pisanymi” – przekonuje dr Gardeła. Do argumentów przytaczanych przez Szajnochę powrócił ostatnio Zdzisław Skrok w książce „Czy wikingowie stworzyli Polskę?”. Jednak zdaniem dr. Gardeły trudno o jednoznaczne dowody silnej obecności Skandynawów na terenie obecnej Polski. Nie skłaniają go do tego źródła pisane lub archeologiczne, w których czytelny byłby jakiś konflikt czy zdecydowany wpływ z Północy. „Do niedawna Polscy archeolodzy uparcie twierdzili, że mieszkańcy Skandynawii często grzebali swoich zmarłych w grobach komorowych, czyli w zagłębionych w ziemię jamach ze ścianami wykonanymi z drewna – swoistych +podziemnych domach+. Stąd podobne konstrukcje odkryte na terenie naszego kraju traktowano jednoznacznie jako pochówki wikińskie. Dokładna kwerenda materiałów funeralnych z terenów Skandynawii i innych obszarów leżących w obrębie wikińskiej diaspory wskazuje, że nie był to aż tak powszechny i typowy pochówek w tym rejonie” – mówi naukowiec. Już dr Andrzej Janowski ze szczecińskiego oddziału Instytutu Archeologii i Etnologii PAN zwrócił uwagę na to, że nie tylko forma grobu jest istotna, ale również jego wyposażenie – a to jego zdaniem w polskich pochówkach komorowych wcale nie wskazywało na pochodzenie z dalekiej Północy. Przykładowo w grobach dotąd uważanych za skandynawskie w zasadzie brak broni, szczątków zwierzęcych czy biżuterii o takim pochodzeniu. Wzornictwo tej ostatniej wskazuje raczej na wpływy słowiańskie. „Groby komorowe znalezione w Polsce są dość późne i zasadniczo pochodzą XI wieku. Znajdującym się w części z nich trumnom należy raczej przypisać konotacje związane z ekspansją chrześcijaństwa, a nie wikingów” – uważa dr Gardeła. W jaki sposób zatem Skandynawowie chowali swoich zmarłych na ziemiach obecnej Polski? Czy jesteśmy ich w stanie wytropić, jeśli do nas dotarli? Zdaniem dr. Gardeły jest to zadanie bardzo trudne, bo wczesnośredniowieczne społeczności skandynawskie chowały swoich zmarłych w różny sposób, czasem mało dystynktywny – np. do niczego nie wyróżniającego się grobu szkieletowego wkładano jedynie żelazny nożyk. Podobnych grobów we wczesnośredniowiecznej Polsce było mnóstwo i nikt dotąd nie uznał ich za wikińskie. „Tylko kilka pochówków na terenie obecnego Pomorza, moim zdaniem, należy uznać z całą pewnością za należące do przedstawicieli dalekiej Północy, należą do nich odkrycia ze Świelubia oraz Elbląga” – dodaje. Błędem polskiej nauki – zdaniem dr. Gardeły – jest poszukiwanie śladów wikingów w Polsce tylko w grobach elitarnych. Kto wie, ile niepozornych grobów przybyszów uszło uwadze prowadzących wykopaliska. W kontekście wpływów skandynawskich rozpatrywana jest ostatnio także osada w Wolinie. Zdaniem archeologa było to miejsce, które najprościej opisać jako strefę wolnocłową na obecnych portach lotniczych. Mieszały się tam wpływy różnych, pochodzących z odległych rejonów kupców. „W Wolinie wiele znalezionych zabytków nawiązuje do stylu wikińskiego. Moim zdaniem faktycznie można uznać, że istniała tam jakaś grupa przyjezdnych rzemieślników i kupców z Północy” – uważa badacz. W X–XI wieku społeczności z różnych regionów ówczesnego świata posiadały szereg sposobów na manifestowanie swojej tożsamości i odmienności. Mógł to być specyficzny ubiór, ale także język, zwyczaje czy wierzenia. Osady handlowe, takie jak Wolin, stanowiły tygiel kulturowy, ale tam dominującą grupą byli jednak Słowianie. Skandynawowie z pewnością pojawiali się na polskich ziemiach, ale ich największa aktywność skupiała się na obszarach Pomorza. Byli to przede wszystkim kupcy, handlarze. „Ostrożna ocena wszystkich przesłanek wskazuje, że Skandynawowie nie mieli większego wpływu na ukształtowanie się polskiej państwowości. W materiale archeologicznym brak śladów konfliktu z obcą siłą – z najeźdźcą. Trudno również wytropić pochówki przybyszów – wiele z tych kiedyś uznanych za takowe, zostało źle zinterpretowanych – badający je archeolodzy tylko pobieżnie przyglądali się materiałom skandynawskim i w wielu przypadkach dokonywali błędnych porównań ” – kończy dr Gardeła. . Źródło: Komentarze
Jak wyżej już zostało wspomniane użycie słowa „wiking/wikingowie” w tytule publikacji (zwłaszcza) jest prawdopodobnie w większości przypadków spowodowane tym, że trafi ona dzięki temu do szerszego grona czytelników, czyli jest zabiegiem czysto marketingowym bardziej wydawców niż autorów. Można przymknąć oko na używanie
Wikingowie byli nie tylko dzielnymi i zaciekłymi w walce wojownikami ale również świetnymi budowniczymi statków oraz żeglarzami. Chociaż początkowo ludzie północy byli farmerami, pod wpływem braku wystarczającej ilości ziemi, zaczęli podróżować przez morza i lądy w poszukiwaniu nowych miejsc gdzie mogliby się osiedlić. Ci Ludzie Północy, do swoich podroży potrzebowali dobrych statków, które mogłyby przewieść ich dobytek i rodzinę. Zajmując nowe tereny, Skandynawowie musieli także być przygotowani do walki z wrogo nastawionymi tubylcami, nie zawsze chętnymi do przyjmowania nowych przybyszów pokojowo. Także styl życia wielu Wikingów, polegający na corocznych wyprawach wojennych celem zdobycia łupów, miał duży wpływa na rozwój ich floty. Powyższe czynniki doprowadziły to powstania słynnego i budzącego przez dwa wieki strach w niemal całej Europie, tzw. długiego statku wikingów. W ciemnych wiekach średniowiecza dla mieszkańców kontynentu europejskiego, pojawianie się takiego statku było oznaką zbliżającego się nieszczęścia - najazdu dzikich pogan z Północy. Łodzie wojenne, które były tak skonstruowane, że nadawały się zarówno do przemierzania mórz i rzek w głębi lądu. Były on na tyle lekkie, że można było je przetransportować lądem do koryt rzek nie mających ujścia do morza. Dzięki temu Wikingowie niepodziewanie mogli znaleźć się tam gdzie się nikt ich nie podziewał – w środku napadniętego państwa, nie raz nie przygotowanego na taki obrót zdarzeń. Istniało kilka rodzajów wojennych okrętów, w zależności od wielkości jednostki i celów do których były wykorzystywane. Najbardziej znanym okrętem Wikingów był Drakkar - czyli smoczy statek, zwany tak ze względu na bogato zdobiona belkę na dziobie (często przedstawiającą smoka). Był on najczęstszej używany przez bandy Wikingów, które najeżdżały obce tereny Europy. Te łodzie osiągały szybkość 10 węzłów na godzinę (około 18 kilometrów). Ich długość wynosiła około 20 metrów, przy 5 metrach szerokości. Napędzane były żaglami lub wiosłami przez załogę, liczącą od 40 do 60 (rzadziej do stu) osób. Niewielkie zanurzenie (do 1 metra) powodowało, że nadawały się do przemierzania drogą rzeczną oraz w razie potrzeby przenoszenia ich lądem w dorzecza innej rzeki. Pozwalało to rabować niczego nie spodziewających się mieszkańców krain, leżących w głębi lądu. W przeciwieństwie do innych jednostek, cały pokład statku był zrobiony z desek, co ułatwiało poruszanie się po nim, i co najważniejsze, skuteczną walkę, czy to bronią dalekiego zasięgu (jak łuk czy rzucany oszczep) czy abordaż na inny statek lub ląd. Najmniejszym statkiem (czy raczej większa łodzią) był Karvi. Posiadał on od 6 do 16 miejsc do wiosłowania. Mniejszym statkiem służącym do celów militarnych był Snekkje. Miał on około 20 miejsc do służących do wiosłowania. Typowa długość wynosiła 17 metrów, szerokość 2,5, a zanurzenie 0,5 metra. Załoga wynosiła około 40 ludzi. Nieduże zanurzenia i niewiele rozmiary, miały swoje zalety. Taki rodzaj łodzi, nie wymagał portu, bardzo dobrze nadawał się więc do przewożenia jednostek desantowych w niemal każde miejsce nadbrzeżne. Stosunkowo łatwo było go również transportować lądem, np. do koryta innej, nie mającej połączenia z morzem, rzeki. Dzięki temu Wikingowie mogli atakować siedliska ludzi czy bogate miejsca kultu religijnego, znajdujące się w głębi lądu. Skei był to najprawdopodobniej największy statek (odkryty) z ponad 30 miejscami do wiosłowania. Nazwa oznaczał ,,tego, który przecina się przez wodę". Długość wynosiła około 35 metrów. Budowa okrętu zawsze odbywała się nad brzegiem morza, lub rzeką, mająca ujście do niego . Budująca długie pokręty, Wikingowie, najpierw mocowali kil, długą, dużą belkę, wokół której konstruowano cały kadłub statku. Kil biegł przez całą długość okrętu i był jednym kawałkiem twardego drewna dębowego, co nadawało kadłubowi solidności i wytrzymałości. Następnie mocowano do kilu deski (z dębu, świerka lub sosny), które zachodziły jedna na drugą. Następnie deski były wzmacniane gwoźdźmi. Podkład kładziono na belkach zamocowanych pomiędzy burtami. Oktety Wikingów napędzane były siłą wiatru (żagiel) oraz wiosłami (siła ludzka), przy czym te ostatnie wykorzystywane były tylko gdy nie wiało i do wykonywania manewrów i desantów. Podobnie sterowanie polegało na umiejętnym wykorzystaniu wioseł oraz steru. Kobiety wikingów były odpowiedzialne za robienie żagli. W pierwszej kolejności robiły one małe, w kształcie diamentu, płótna (z wełny lub lnu) i obszywały je skórą aby zapobiec podarciu się. Następnie z wielu takich skrawków, zszywały duży, kwadratowy żagiel, którego szerokość wynosiła do 12 metrów. Było on mocowany na sosnowym lub świerkowym maszcie. Czasami dziób statku ozdabiała wyrzeźbiona belka z głową smoka lub węża, co miało budzić strach wśród wroga. Z tego powodu często mieszkańcy Europy nazywali okręty Wikingów statkami smoka. Symbol zależał często od dowódcy wyprawy i reprezentował w pewnym sensie jego osobę (niczym herb średniowiecznego rycerza). Zdobienia na dziobie miały również moc magiczną. Wikingowie wierzyli, że odstraszają one złe demony morza. Wracając jednakże w rodzinne strony, ściągano ze statków zdobienia, aby nie obrazić przyjaznych, rodzimych bóstw.
.